-W przyszłym roku mój urlop będzie wyglądał tak : Spędzę go we własnym domu i będę spał. We własny łóżku! – wykrzyczał Pan Orzeł (Amerykanin) a jego polska żona zrobiła tylko minę, która znaczyła tyle co „pogadaj sobie” i nawet tego nie skomentowała.
Ostatnie trzy tygodnie Pan Orzeł błąkał się po Europie, najwięcej czasu spędzając jednak w Polsce. Słowo „błąkał się” jest jak najbardziej właściwe. Pan Orzeł, który z natury jest domatorem, dzielnie dotrzymywał kroku swojej polskiej małżonce, która z kolei lubi zwiedzać świat, poza tym jest osobą towarzyską i uwielbia odwiedzać swoich polskich krewnych i znajomych nocując to tu, to tam. Rzecz w tym, że małżonka Pana Orła może zasnąć w każdej pozycji, w każdym miejscu i na każdym łóżku. Pan Orzeł niestety nie. Pan Orzeł najbardziej lubi własne łóżko.
-Czy w każdym polskim domu musi być ta cholerna WERSALKA?!? – zapytał mnie Pan Orzeł używając słowa WERSALKA po polsku, bym dokładnie wiedziała o jaki rodzaj posłania mu chodzi.
– Przychodzi wieczór a Polska jak długa i szeroka robi „klik, klik, klik” – kontynuował Pan Orzeł udając jednocześnie, że rozkłada tapczan.
– To jakaś epidemia! Czy wy Polacy, lubicie się katować i niewygodnie spać? – dopytywał ten, który preferuje wielkie, wygodne łóżka z maksymalnie miękkim materacem.
– No młodsze pokolenia już nie kupują tak chętnie wersalek, ale u starszych kanapotapczan to podstawa – wyjaśniłam Panu Orłowi, dodając, że w czasach komuny to był podstawowy sprzęt do spania. Poza tym – dodałam – jak mieszkania są małe, to kto ma miejsce na wielkie łóżko, którego się nie składa? Hę?
Pan Orzeł, mierzący sobie ponad 180 cm wzrostu zrobił mi w tym momencie wykład, dokonując podziału wersalek na gorsze i jeszcze gorsze (lepszych w ogóle nie było). Angielskie przekleństwo na „f” pojawiło się w tym wywodzie nie wiem ile razy. Pan Orzeł podzielił między innymi wersalki na krótkie (nogi wystają poza tapczan) oraz jeszcze gorsze – krótkie, zakończone bocznymi oparciami.
– O My God! To już kompletna f…en katastrofa, trzeba spać na ukos i krzywo, bo przecież jedna część wersalki jest wyżej, druga niżej – emocjonował się Pan Orzeł, którego do szału doprowadzają też wszyte na stałe guziki, wpijające się tu i ówdzie.
-A ty jak jeździsz do Polski to na czym śpisz? – zapytał mnie.
-Jak to na czym? Na wersalce! 😉
A jeśli chcesz przeczytać coś w tym stylu, to zajrzyj również do tekstów :
Hahaha, biedak 🙂 Ja dobrze spie tylko w swoim lozku i lozkach hotelowych. I jeszcze musze miec odpowiednia poduszke – nie za wysoka, nie za niska…. Rozumiem jego bolaczki 🙂
Jeżeli WERSALKA poprawiła Wam humory, to mogę się tylko cieszyć:) Miłego dnia.
Poprawiła 🙂
Super tekst 🙂
Kapitalnie napisane. Musze sie w 100% zgodzic z panem Orlem. Dla mnie jest wielkim cierpieniem spac jak jade do PL i wole tam byc w hotelu ( amerykanskie lozka) niz u rodziny.Wiem ze to egoizm, ze nie-patriotyczne…coz trudno funkcjonowac bez snu.
amcapol
Świetny tekst! Uśmiałem się 🙂
popłakałem się ze śmiechu 🙂
w kołobrzegu przechodząc obok DH Bryza widziałem model z 82 roku za … 1500 zł ! z 2 fotelami !!! cały dom handlowy zatrzymał się chyba w 82 roku ubiegłego wieku
Baro
Wersalka/Tapczanka to bardzo dobry wynalazek i brakuje mi go w Stanach. Podobnie jest z pojedynczymi lozkami, ktorych materac sie podnosi by wrzucic tam posciel. Mozna znalezc, owszem, w polsko-albo-jakis-inno-europejskich sklepach, ale zaplacic trzeba za nie bajonskie ceny plus za dostawe. Wogole nie sa popularne.
Pan Orzech czy jak mu tam, mogl przeciez spac na podlodze. 🙂 Niech sie cieszy ze gospodarze tacy mili i go polozyli na wersalce 🙂
A Ty wiesz, że ja pierwszy raz w życiu słyszę "tapczanka":)))))
Tapczanka? To żeńska wersja tapczanu?
niech pan Orzel sie cieszy, ze sa wersalki a nie trafil na sienniki 😉