10 zaskakujących rzeczy w Polsce. Cz. II

by Lidia Krawczuk
rzeczy zaskakujące w Polsce

To drugi tekst z tego cyklu. Pierwszy napisałam po moich wakacjach w Polsce w 2018 roku. Tego lata również spędziłam podobną ilość czasu w kraju (nie ruszałam się poza mój rodzinny Szczecin) i postanowiłam zrobić kolejną listę. Jak zwykle proszę Cię, nie traktuj tego zestawienia osobiście. Piszę to z mojej perspektywy, osoby, która od 10 lat mieszka w USA i siłą rzeczy porównuje pewne rzeczy na zasadzie : jak jest tu a jak jest tam. To zaczynamy.

1. Szwankujący system dostarczania przesyłek

Pozwól, że posłużę się przykładem. Będąc w Polsce zamówiłam na Allegro dwie książeczki dla dzieci oraz maskotkę. Wszystko bez problemu. Sprzedawca natychmiast zareagował, gdy napisałam, że system automatycznie wstawił do formularza mój amerykański numer telefonu i że kurier nie dodzwoni się. Sprzedawca zmienił. Wszystko cacy.

Po dwóch dniach dostałam wiadomość na właściwy numer telefonu, że kurier będzie próbował dostarczyć tego dnia przesyłkę. Super. Zajrzałam w link do śledzenia i widzę, że idzie do mnie przesyłka gabarytowa XL, ważąca 12 kg! Co??? Na pewno nie zamówiłam maskotki giganta. Dwie książeczki też nie mogły tyle ważyć. Dzwonię do sprzedawcy, mówię w czym rzecz, że chyba się pomylili i to nie moje zamówienie.

-Proszę się nie martwić. System tak wstawia, nie mamy na to wpływu. To na pewno pani przesyłka.
Sprzedawca zwalił winę na Pocztex. Ok. Pal sześć system. Ważne, że idzie i że nikt nie stanie mi w drzwiach z przesyłką gabarytową.

Minęła godzina może dwie, dostaję wiadomość tekstową następującej treści : Przesyłka została awizowana. Odbiór możliwy w kolejnym dniu roboczym. Pod numerem, z którego został wysłany SMS nikt się nie zgłasza. Zalewa mnie krew. Siedzę w domu, czekam na tego cholernego kuriera a on mnie robi na całej linii w konia. Nie, nie zostawił żadnego awizo w skrzynce. Nawet tu nie był. Oczywiście, że nikt nie dostarczył mi tej przesyłki. Musiałam czekać do następnego dnia i odebrać ją na poczcie. Jasne, że nie można wyciągać wniosków na podstawie jednej sytuacji. Ale próba wyjaśnienia tej sprawy przez telefon to tylko szarpanie nerwów. Mówiąc szczerze nie dało się nawet rozmawiać z kimś po drugiej stronie słuchawki. Dzwonił Pan X. Pani recytowała formułki pt. Może pan sobie złożyć reklamację. Miała to totalnie gdzieś.

2. Brak możliwości zapłaty kartą za parking w centrum handlowym

Rok temu napisałam o braku możliwości zapłaty kartą za postój w strefie płatnego parkowania w Szczecinie. W tym roku przekonałam się, że dotyczy to również największego i najnowszego centrum handlowego w Szczecinie, czyli Kaskady.

Przywykłam do tego, że w USA zawsze płacę kartą za postój na parkingu w najbliższym mi centrum handlowym (Pentagon City). W Szczecinie zawsze płaciłam gotówką. Lecz tym razem zostawiłam samochód na dłużej i wyszłam poza centrum. Kiedy wróciłam po kilku godzinach, okazało się, że mam do zapłaty za parking 13 zł. W portfelu miałam kilka monet. Za mało. Możliwości zapłaty kartą nie było. Na automacie wisiała informacja, że mogę zapłacić w biurze „na 4 poziomie”. 4 poziom okazał się dachem. Musiałam przejść przez pół gigantycznego parkingu na dachu centrum handlowego, pytając po drodze przypadkowych ludzi gdzie to w ogóle jest. Nikt oczywiście nie wiedział. Cudem trafiłam na jakiegoś miłego pana, pracownika centrum, który mnie tam zaprowadził.

Jest to dla mnie zaskakujące o tyle, że szczecińska Kaskada jest bardzo nowoczesnym centrum handlowym. Amerykańskie centra mogą się przy Kaskadzie schować. Dlatego tak bardzo dziwi mnie fakt, że automaty w centrum, które jest nowe nie są przystosowane do przyjmowania płatności kartą.

W USA można zapłacić jeszcze na terenie centrum, albo przy wyjeździe. Oczywiście można zapłacić na dwa sposoby. Gotówką albo kartą. Jak kto woli.

3. Limitowana ilość serwetek w barach szybkiej obsługi, lodziarniach

Trochę dobrze, trochę źle. Dobrze, bo tyle się nie marnuje, źle, bo czasem jedna serwetka to po prostu za mało. W USA nikt nie wydziela Ci zazwyczaj serwetek, gdy zamawiasz coś w barze szybkiej obsługi. Zwykle obok są stanowiska, przy których serwetki są i bierzesz tyle, ile chcesz. Zauważyłam, że w Polsce w wielu miejscach nie ma w tej kwestii wolnej amerykanki. Poza tym, same serwetki są o wiele mniejsze niż amerykańskie.

4. Babcie z wnukami na spacerach

Amerykańska babcia z wózkiem, z wnukiem na spacerze? W USA to się nie zdarza, a jeśli się zdarza to jest to jakaś zagraniczna babcia, która przyjechała do Ameryki z wizytą. Choć polskie babcie są co raz bardziej zajęte i nie mają często czasu na zajmowanie się wnukami jak 20 lat temu, to jednak nadal można na ulicy spotkać babcię z wnukiem lub wnuczką.

W Stanach tego nie ma. Poza tym, w USA nie chodzi się z wózkiem na spacer bez celu. Idzie się do celu : do sklepu, na plac zabaw. I wózki prowadzą albo rodzice, albo nianie. Rola polskiej babci w wychowywaniu wnuków na pewno znacznie się zmieniła. Polacy emigrują, zmieniają miejsca zamieszkania częściej niż kiedyś. Lecz mimo wszystko nadal można spotkać kobiety z wnukami w sklepach, parkach, na placach zabaw. I to są bardzo fajne obrazki, których w USA się nie widuje.

5. Większy niż w USA rozsądek w kwestii jednorazówek i plastiku

To naprawdę wielki plus. W Polsce każda reklamówka, do której wkłada się zakupy jest płatna. I dobrze. Dzięki temu wiele osób ma własne torby a zyskuje na tym środowisko. W USA nie ma w tej kwestii jednolitej polityki. Wszystko zależy od stanu. Na przykład w stanie Virginia, w którym mieszkam, foliowe torebki są bezpłatne. Oznacza to tyle, że jeśli kupujesz w markecie, sprzedawca zapakuje Ci zakupy w kilka lub kilkanaście toreb. Z kolei w sąsiednim stanie Maryland, za tego typu torby trzeba płacić.

W USA są sieci sklepów, które prowadzą własną politykę. Np. w Whole Foods, w markecie z organiczną żywnością zakupy pakowane są wyłącznie do papierowych toreb. Podobnie jest Trader Joe’s. Ale to są wyjątki. Ogólnie rzecz biorąc w USA produkuje się zatrważającą ilość plastiku. Amerykanie uwielbiają jednorazowe plastikowe łyżeczki, noże, widelce lub talerze ( albo w wersji papierowej).

6. „Wychowawcy” na drodze i siedzenie na ogonie

Napisałam już kiedyś na blogu tekst pt. Polak i Amerykanin za kierownicą. Nic się w mojej ocenie nie zmieniło. Siedzenie na ogonie kierowcy, który jedzie zgodnie z przepisami i terror, by zjechać temu z tyłu, to coś niebywałego w Polsce. Nazywam takich kierowców „wychowawcami”. Tacy kierowcy próbują bowiem „wychowywać” po swojemu tych, którzy stosują się do przepisów. Polega to na mruganiu światłami, podjeżdżaniu zbyt blisko, trąbieniu. Będąc ostatnio w Szczecinie zdarzyło mi się kilka takich sytuacji. Jeden „wychowawca” siedział mi na ogonie ładnych kilka kilometrów. Jechałam środkowym pasem, wczesnym wieczorem na odcinku od Basenu Górniczego do Osiedla Słonecznego (informacja dla osób ze Szczecina). Droga była niemal pusta. Zarówno lewy jak i prawy pas były wolne. Koleś za mną siedział mi na ogonie przez cały odcinek. Mógł bez problemu mnie wyprzedzić, korzystając z lewego pasa. Nie, on postanowił mnie „wychować”. Chciał mnie wystraszyć. Uważał, że nawet jeśli jadę z dopuszczalną prędkością, czyli 70 km/h to MAM OBOWIĄZEK mu zjechać (przypominam to był środkowy pas). Nie zjechałam. Nie mogę powiedzieć, bym dobrze czuła się mając jego oddech niemal na plecach. Kiedy zmieniłam pas, żeby skręcić w prawo do zjazdu, „wychowawca” zmienił pas na lewy. To była ewidentna pokazówka i lekcja. 

7. Lepsze jedzenie „na mieście”

Wiem, obiegowa opinia jest taka, że w „Ameryce są wszystkie kuchnie świata”. Tak, są. Dobre, ale takie naprawdę świetne restauracje są drogie i w Polsce i w USA. To norma. Jeśli jednak skupimy się na takiej średniej półce, bez wykrochmalonych obrusów, serwetek, itd, to uważam, że w Polsce jedzenie w tego typu restauracjach jest o wiele lepsze niż w Stanach. A same restauracje i ich wnętrza, mają w Polsce zazwyczaj o wiele większy standard niż w USA.

Amerykanie lubują się w hamburgerach, frytkach, hot dogach, pizzy, kurczaku w panierce i bekonie. I jeśli chcesz zjeść coś tanio i szybko, to tego typu jedzenia jest w USA najwięcej. Owszem, jest co raz więcej sałatek i warzyw (na szczęście). Lecz w Polsce nie ma takiej ilości fast foodów. I jedzenie jest dużo lepsze.

8. Pozostawiająca wiele do życzenia obsługa w restauracjach

O ile jedzenie w Polsce jest lepsze, o tyle obsługa jest na znacznie niższym poziomie. Wynika to zapewne z faktu, iż w USA pensja obsługi jest uzależniona w ogromnym stopniu od napiwków. Ludzie pracujący w restauracjach muszą się naprawdę starać. Bo jeśli nie uzbierają w skali miesiąca odpowiednio dużo napiwków, to ich dochody będą dramatycznie niskie. Nie jestem zwolenniczką tego systemu. Ale tak tutaj jest.

W Polsce natomiast nigdy nie wiadomo czego się spodziewać. Są miejsca, gdzie obsługa jest miła i fachowa. Ale są takie, że głowa boli.

9. Dużo przecen i promocji

Kiedy 10 lat temu przyleciałam do USA byłam zachwycona nieustannymi promocjami i przecenami. W Polsce tego wówczas nie było na taką skalę. Jedną z pierwszych rzeczy, które sobie kupiłam po przyjeździe do Waszyngtonu były beżowe, zamszowe kozaki na skórzanej podeszwie. W lipcu 2009 roku zapłaciłam za nie zaledwie 25 dolarów. To był dla mnie deal życia.

Teraz w Polsce jest tak samo mnóstwo wyprzedaży i przecen. Być może są inne marki, inni producenci, ale system sprzedaży i wyprzedaży podobny.

10. Kawa w ceramicznych kubkach w Starbucks

Kawa w Starbucks w USA jest w papierowym kubku. Nigdy nie spotkałam się z tym, żeby serwowano ją w ceramicznym kubku a kanapkę podano na tego typu talerzu. Jeśli zamówisz w USA kanapkę czy ciastko, dostaniesz je w papierowej torebce. Bardzo podobała mi się w Polsce opcja ceramicznego kubka i ceramicznego talerza a do tego klasyczne sztućce. Nie wiem czy to zależy od franczyzobiorcy i czy tak jest w każdym Starbucks w Polsce.  Ale taka opcja jest super.

To tyle mojego zestawienia 10 zaskakujących rzeczy w Polsce. Jeśli nie znasz pierwszej części, to zapraszam do lektury :

Przeczytaj także :

Sprawdź także

Subscribe
Powiadom o
guest
10 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Joanna
Joanna
4 lat temu

Co do przecen w Polsce to jednak nie da się kupić kozaków za 2 h pracy:(.

Pawel K.
Pawel K.
4 lat temu

Ad. 10.
A czy Pani kiedykolwiek zapytala w Starbucks w USA czy moga podac kawe w zwyklym kubku? Bo to trzeba niestety o to poprosic. I zawsze, w kazdym Starbucks podadza Pani kawe w takowym kubku. Zapewniam.

Kasia
Kasia
4 lat temu

W moim mieście sytuacja numer 1 to niestety standard.

Ola
Ola
4 lat temu

W Koszalinie nie ma tego problemu z serwetkami, gdyby chciała Pani kiedyś odwiedzić sąsiednie miasto, to bardzo proszę :D, a gdybym miała takiego „drogowego wychowawcę” to po prostu przy mijanii się pokazałabym środkowy palec, niech sam się nauczy jeździć, ale niestety w tej kwestii jesteśmy cebularzami. Pozdrawiam serdecznie i życzę jeszcze większej ilości plusów niż minusów podczas następnej wizyty w domu 😉

Mariola
Mariola
4 lat temu

Miło mi przeczytać, że są w Polsce rzeczy, które pozytywnie zaskakują . Tak, mamy jeszcze wiele do nadrobienia, ale trzeba myśleć pozytywnie. Najbardziej podobał mi się punkt o „babciach i wnukach”. Pomoc babć to rzecz nieoceniona i przykro patrzeć, że coraz częściej młodzi wybierają żłobek, niż pomoc ukochanej babci. No cóż, zmienia się sposób wychowywania dzieci, co nie znaczy, że na lepsze. W wielu sprawach wzorujemy sie na tzw. Zachodzie, co nie zawsze nam służy. Szkoda, że nie zwróciła pani uwagi na zmiany obyczajowe w kraju, bo te niestety również nie idą w dobrym kierunku.

Krystyna Ahrens
Krystyna Ahrens
4 lat temu

Pani Lidziu, jak zawsze z wielkim zainteresowaniem czytam Pani blogi. Sa bardzo interesujace. Chcialam przy okazji wyjasniec z jakiego powodu w USA nie podaje sie w Starbacksie kawy w garnuszkach ceramicznych tylko papierowych kubkach oraz ciata w torebkach a nie na talerzyku jak to jest w Polsce. Wynika to z przepisow Health Department. Jesli chacialaby Pani uzywac naczynia wielokrotnego uzytku to wymagane sa maszyny komercyjne do mycia tych naczyn, a to sie wiaze z wiekszymi kosztami oraz wiekszym miejscem, Przy uzywaniu papierowych (jednorazowych naczyn) ma Pani jako wlasciciel biznesu jeden bol glowy z glowy. Serdecznie pozdrawiam.

Natalia
Natalia
4 lat temu

Jeżeli chodzi o punkt 1 to niestety norma, sama mogłabym książkę napisać o dostawach (lub ich braku) przesyłek. Zresztą nie dalej jak dziś dostałąm awizo do skrzynki chociaż cały dzień byłam w domu. Nikt jednak nie dzwonił ani do drzwi ani na telefon.

10
0
Podziel się ze mną swoimi spostrzeżeniami, napisz komentarz.x