-Co ty robisz?! Widzisz jak on jedzie?! – irytował się Pan X. Jechaliśmy samochodem a mój mąż ciskał się, bo kierowca w samochodzie przed nim wykonywał jakieś dziwne ruchy, które uniemożliwiały płynne prowadzenie auta.
Ja w tym czasie oglądałam sobie spokojne moje paznokcie. Byłam zachwycona efektem, ponieważ niedawno odkryłam, że jeśli przed położeniem lakieru przemyje się płytkę paznokcia spirytusem, lakier trzyma się nawet tydzień. Moje paznokcie miały piękny kolor fuksji, pomalowałam je pięć dni wcześniej i wyglądały bez zarzutu, żadnego ubytku lakieru.
-Przecież on i tak cię nie słyszy, wrzuć na luz – rzekłam spokojnie do Pana X, który bulgotał jak zupa na zbyt dużym gazie.
Moja uwaga podziałała na Pana X jak płachta na byka.
-Już zapomniałaś jak sama machałaś do tego gościa na rondzie?! – wyrzucił z siebie Pan X używając swojej ulubionej taktyki polegającej na odwróceniu kota ogonem.
Fakt, 10 lat temu w Szczecinie jakiś facet zajechał mi drogę na rondzie. Wkurzył mnie tak bardzo, że krzyczałam coś przez zamknięte okno, machając rękoma. Słowem ciskałam się jak opętana. Pan X siedział wówczas na siedzeniu pasażera i mówiąc szczerze nie podzielał mojego oburzenia. Był rozbawiony sytuacją i po prostu się ze mnie nabijał. ALE TO BYŁO 10 LAT TEMU i nauczyłam się przez ten czas trzymać bardziej nerwy na wodzy. Poza tym, od 2009 roku jestem w USA a tutaj takich sytuacji nie mam zbyt wiele. Amerykanie jeżdżą ogólnie rzecz biorąc spokojniej, choć jak wszędzie zdarzają się wariaci za kierownicą (jednak skala wariactwa jest inna niż w Polsce).
-Czy zawsze już będziemy wracać do gościa na rondzie, który wydobył ze mnie to, co najgorsze? – spytałam Pana X.
-A czy nie uważasz, że ten tutaj jedzie jak gamoń? – odpalił Pan X.
-Owszem, ale on i tak cię nie słyszy. A jedyną osobą, która musi się mierzyć z twoimi nerwami jestem ja, nie on – odparłam spokojnie.
Pan X musiał mi w duchu przyznać rację, jednak głośno tego nie powiedział. Zastosował kolejną taktykę. Zmienił temat.
-Jedziemy do dużego Giant’a czy małego? (Giant to sieć supermarketów, jechaliśmy wówczas na zakupy).
Och jak jak kocham ten stan, kiedy człowiek ma już w sobie tę dojrzałość, że wie, iż ma rację, ale nie musi tej racji wymuszać na drugiej osobie, nie musi drążyć, nie musi stawiać pod ścianą, żeby usłyszeć to, czego chce. Bo racja jest tak oczywista jak dwa razy dwa równa się cztery.
-Do dużego – odparłam. – Fajne mam paznokcie? – spytałam.
Pan X przewrócił oczami i zaczął się śmiać.
Kultura jazdy samochodem w USA różni się znacznie od tego, co widzi się na polskich ulicach. Historyjka powyżej jest luźnym wstępem do części, w której przytoczę Ci kilka faktów związanych z prowadzeniem auta w Polsce i w USA.
Polak i Amerykanin za kierownicą. Siedzenie na zderzaku
Gość jadący za Tobą najbliżej jak się da i wymuszający klaksonem albo światami zjechanie mu z lewego pasa jest w Polsce standardem (będę nazywać go zderzkowcem). Ja wiem, że czasem po lewym pasie poruszają się zawalidrogi, które jadą z prędkością 20 km na godzinę. Ale zderzakowiec dostaje szału i wymusza na Tobie zmianę pasa, nawet gdy jedziesz z maksymalną, dozwoloną prędkością. Zderzakowiec notorycznie prędkość przekracza, więc dla niego jesteś leszczem i przygłupem, dlatego, że poruszasz się lewym pasem choć przez chwilę wolniej niż on. Nie ma znaczenia, że jedziesz zgodnie z przepisami i że zaraz będziesz skręcać. W jego mniemaniu nie masz prawa poruszać się lewym pasem.
W USA zderzakowiec zszedłby z nerwów na zawał, ponieważ w Stanach Zjednoczonych poruszanie się lewym pasem nie jest zarezerwowane dla mistrzów kierownicy oraz prędkości. Zawalidrogi na lewym pasie w Ameryce nie są niczym dziwnym i przyznam szczerze, że czasem bywa to irytujące.
Polak i Amerykanin za kierownicą. Zachowanie przy przejściu dla pieszych
Przepuszczanie pieszych stojących przy przejściach jest w większości amerykańskich miast normą. Piszę w większości, bo na przykład w Nowym Jorku, zwłaszcza na Manhattanie wymuszają wszyscy, i piesi i kierowcy. Piesi notorycznie przechodzą na czerwonym świetle, kierowcy pchają się przy prawoskręcie, mimo obecności pieszych na pasach.
Ale ogólnie, Amerykanie dojeżdżając do przejścia zwalniają i ustępują pieszym. Przez te kilka lat nauczyłam się jednak tego, by mieć ograniczone zaufanie. Nie, nie chodzi o to, że boję się wariatów za kółkiem. Boję się kierowców gapiących się w telefony albo wysyłających wiadomości, którzy zapominają, że są za kierownicą i nie uważają. Co z tego, że zatrzyma się dziewięć na dziesięciu kierowców, skoro ten jeden musi akurat klepać coś w klawiaturę i nie zauważyć, że właśnie wjechał na przejście dla pieszych, na które wchodzę w tym momencie ja.
Polak i Amerykanin za kierownicą. Dojeżdżanie do skrzyżowania
Zasadnicza różnica między polskim a amerykańskim skrzyżowaniem jest taka, że sygnalizator świetlny w USA znajduje się za skrzyżowaniem a nie jak w Polsce przed skrzyżowaniem. Początkowo musiałam bardzo się pilnować żeby nie wjechać na skrzyżowanie, ponieważ byłam przyzwyczajona, że do sygnalizatora trzeba dojechać a potem zadzierać głowę, by dostrzec zmieniające się światło. Z perspektywy czasu oceniam, że sygnalizator umiejscowiony za skrzyżowaniem jest lepszy. Po prostu lepiej go widać. Trzeba się jednak do tego przyzwyczaić i nie mieć zbyt ciężkiej nogi oraz tendencji do podjeżdżania maksymalnie jak się da (cecha charakterystyczna dla polskich kierowców). W USA kierowca dojeżdżający do skrzyżowania, przy którym często znajduje się przecież przejście dla pieszych zwalnia i zatrzymuje się zazwyczaj kilka metrów przed pasami. Daje to pieszemu większe poczucie bezpieczeństwa, ponieważ wchodząc na pasy widzi, że kierowca zatrzymał się w bezpiecznej odległości. W Polsce kierowca zazwyczaj nie ustępuje pieszemu a jeśli już pieszy to zatrzymanie wymusi, to koła samochodu zahaczają o pasy albo w ogóle połowa auta stoi na pasach.
Polak i Amerykanin za kierownicą. Znak STOP
Znak STOP to znak STOP, trzeba się zatrzymać. Jak jest w Polsce z zatrzymywaniem się przy STOPIE możesz sobie sam odpowiedzieć. Nie wiem czy jest to gdziekolwiek na świecie poza Stanami Zjednoczonymi, ale tutaj są skrzyżowania, przy których znajdują się cztery znaki STOP. Pomyślisz sobie : kto zatem ma jechać, jaka obowiązuje zasada? A no taka, że jedzie ten, kto dojechał pierwszy. Na pierwszy rzut oka wygląda to szalenie. Jak to? – zapytasz. Ale zazwyczaj to działa. Nie ma, że najpierw jadą ci, którzy skręcają w prawo i na wprost a na końcu ci, co w lewo. Po prostu samochody po kolei dojeżdżają do znaków STOP i ruszają zgodnie z zasadą, kto pierwszy dojechał, ten pierwszy jedzie. Jasne, że czasem trafi się ktoś, kto wymusza czy się wyłamuje, ale ogólnie to działa (takie przynajmniej mam doświadczenia).
Polak i Amerykanin za kierownicą. Używanie klaksonu
Rzekłabym, że polscy kierowcy są dość nerwowi. Wytrąbią Cię przy każdej możliwej okazji. W USA nie używa się tak zajadle klaksonu, choć Ameryka to jak wiadomo kraj imigrantów i czasem górę bierze tu DNA czyli to, co kto ma we krwi. Człowiek, człowiekowi nierówny. Pięć osób poczeka zatem chwilę gdy się zagapisz, albo zatrąbi cicho i delikatnie a szósta przyłoży rękę do klaksonu i tak ryknie dźwiękiem, że podskoczysz jak oparzony. Muszę jednak podkreślić uczciwie, że to co napisałam powyżej nie dotyczy Nowego Jorku. W Nowym Jorku kierowcy trąbią jak opętani.
Polak i Amerykanin za kierownicą. Jazda po alkoholu
Tutaj różnica jest znaczna. Przede wszystkim wynikająca z tego, że w Polsce jazda po wypiciu jakiejkolwiek ilości alkoholu jest przestępstwem. W USA prawo jest w tej kwestii bardziej liberalne. Wszystko zależy oczywiście od stanu, ale w wielu dopuszczalna ilość alkoholu to 0,08 promila. Oznacza to, że po wypiciu kieliszka wina czy puszki piwa ludzie wsiadają do samochodów. I choć to dopuszczalne, nie jestem wcale zwolenniczką takiego rozwiązania. Po prostu całe życie mnie uczono, że po alkoholu się nie prowadzi. Fakt jest jednak taki, iż w USA nie pije się tyle, co w Polsce i osób zataczających się na ulicach też się nie widzi. Czy zdarzają się jednak wypadki, których powodem był alkohol? Oczywiście, że tak. Ale skala jest mniejsza.
Polak i Amerykanin za kierownicą. Parkowanie
Mam znajomego w Polsce, który namiętnie fotografuje samochody zaparkowane na miejscach dla osób niepełnosprawnych, na chodnikach, przejściach dla pieszych i umieszcza potem te zdjęcia na Facebooku. Czasem aż trudno uwierzyć gdzie ludzie potrafią postawić samochód. Widziałam też mnóstwo takich sytuacji w Polsce na własne oczy. W USA takie rzeczy się nie zdarzają a jeśli się zdarzają, to taki samochód jest szybko odholowywany. Miejsca parkingowe są w Ameryce na wagę złota. Jeśli więc postawisz auto tam, gdzie nie masz prawa, zaraz podjedzie laweta, która Ci go szybko zgarnie. Amerykanie respektują też zasadę, że nie wolno parkować przy hydrantach. Są za to wysokie kary.
Polak i Amerykanin za kierownicą. Przestrzeganie przepisów
I tu moim zdaniem dochodzimy do sedna sprawy. Czy Amerykanie łamią przepisy? Jasne, że tak. Ale piraci drogowi, których w Polsce jest mnóstwo, tu są jednak w zdecydowanej mniejszości. Ktoś może przejechać obok Ciebie szybko, ale to nie jest pęd jak po torze wyścigowym. Amerykanie przekraczają dozwoloną prędkość i tak jak Polacy płacą za to mandaty i łapią punkty karne. Ale ogólnie kultura jazdy jest w USA dużo wyższa niż w Polsce. W zasadzie nie da się tego porównać.
Z czego to się bierze? Z ogólnego usposobienia Amerykanów, ich mentalności i mało awanturniczej natury, jak również z dotkliwych konsekwencji wynikających z łamania przepisów drogowych. Ameryka procesami stoi i wiele wypadków oraz stłuczek ma swój finał w sądzie.
Jeśli znasz mój tekst o kosztach opieki medycznej w USA, to wiesz jak bardzo jest ona wysoka. Gdy spowodujesz więc wypadek, w którym ktokolwiek dozna jakiegokolwiek uszczerbku na zdrowiu, to najpewniej zostaniesz pozwany do sądu. A wówczas ten, kto został poszkodowany może domagać się byś pokrył koszty leczenia, jak również wnioskować o odszkodowanie dla siebie z powodu uszczerbku na zdrowiu fizycznym bądź psychicznym czy utraty zarobków (bo na przykład nie może chodzić do pracy). Bez prawnika nie dasz rady, więc już masz koszty. Dobre ubezpieczenie komunikacyjne jest tu kluczowe, należy jednak pamiętać, że Twoja firma ubezpieczeniowa też będzie patrzeć na okoliczności wypadku oraz Twój w nim udział i może odmówić pokrycia kosztów a wówczas z rachunkami zostajesz Ty. I jeszcze jedna rzecz. Jeśli na przykład złamiesz jakiś przepis, przekroczysz prędkość, czy wyślesz wiadomość w trakcie jazdy samochodem i zostaniesz złapany, dostaniesz oczywiście mandat. Ale to nie koniec.
Informacja może również trafić do Twojej firmy ubezpieczeniowej a ta podniesie Ci stawkę za ubezpieczenie a jeśli pewne wykroczenia będą się powtarzać, to po prostu Cię poinformuje, że dłużej nie będzie Cię już ubezpieczać. Słowem uzna, że jesteś niebezpiecznym kierowcą i nie chce mieć z Tobą nic wspólnego.
Masz swoje przemyślenia na temat tego, co dzieje się na drogach? Masz inny punkt widzenia? Napisz o tym w komentarzu.
hmm dalej nie rozumiem skrzyzowania rownorzednego , pierwszy dojeżdza pierwszy przejeżdza a co jeśli ustawi się mały korek na kilku dojazdach ?nie wierze ze trzeba pamietac kto kiedy dojechal do skrzyzowania :DDD W takiej sytuacji nie bardzo widzę sensowne wyjście.
Dodałbym jeszcze płynną jazdę na suwak przy zwężeniach i bezproblemowe wpuszczanie z ulic podporządkowanych.
Słusznie, zgadza się 🙂
Bardzo ciekawy temat, wspaniale się czytało. Rewelacyjny wstęp, czytałem i uśmiechałem się. Pozwolę sobie podzielić się jednym z moich spostrzeżeń dotyczących zachowania nas Polaków w Polsce za kierownicą. Jest coś na co zawsze zwracam uwagę, nie jest tak, że mnie to mocno irytuje (z wiekiem nabiera człowiek cierpliwości, przynajmniej u siebie to widzę) ale sam fakt, że dostrzegam to i dzielę się informacją musi mieć „coś na rzeczy”. Chodzi mi o zachowanie powszechne na polskich autostradach, których mamy coraz więcej a w tym temacie niestety niewiele się zmienia. Otóż moim zdaniem typowe u nas jest zajeżdżanie drogi kierowcom, którzy mają… Czytaj więcej »
Dziękuję Leszku 🙂 Ja też mam wrażenie, że w Polsce jest mniejsza życzliwość, nie można oczywiście mierzyć wszystkich jedną miarą, ale jak większość tak się zachowuje, to reszta zaczyna robić podobnie, bo taki standard… Na przykład z moich doświadczeń wynika, że w Polsce kierowcy niechętnie wpuszczają, bo chcesz zmienić pas, czy cokolwiek, bo jesteś na zwężeniu i chcesz się wbić. To jest od razu traktowane jako wpychanie. A Ty musisz się wbić a nikt nie chce Cię wpuścić. W USA nie ma czegoś takiego, wpuszczanie jest oczywiste.
Świetny wpis Lidio 🙂 dużo się napracowałaś 🙂 każdy kraj to obyczaj i wydawałoby się że przepisy w cywilizowanych krajach są takie same a jednak jak widać lekko się różnią tak jak z tymi że „sygnalizator świetlny znajduje się za skrzyżowaniem” trochę mnie strach obleciał jak to przeczytałam, dziwnie… ale podobnie jest w Norwegii przed przejściem dla pieszych, tu pieszy jest święty i każdy musi zatrzymać się przed pasami. Zdarza się wariat na drodze który jedzie za szybko ale to jest 1% Norwegia ma najmniejszą ilość wypuków śmiertelnych bo Norwegowie bardzo przestrzegają prawa, mandaty maja za wysokie i to dobrze… Czytaj więcej »
Lidka, mozna jeszcze dodac ze sam proces zdobywania prawa jazdy jest w tym kraju bardzo „user friendly”, bardzo tani i kompletnie niestresujacy. To wielkie udogodnienie dla ludzi z calego swiata, ktorzy niejednokrotnie nigdy nie mieli mozliwosci prowadzenia wlasnych czterech kolek, a przyjezdzajac do tego kraju, nagle, bezstresowo staja sie uczestnikami ruchu drogowego, asymilujac sie ze wszystkimi przepisami, ktorych jest tak naprawde tylko kilka: swiatla, stop, ograniczenie predkosci, skret w prawo „na czerwonym”. Reszta to znaki opisowe, ktore zawieraja tak wyczerpujaca informacje ze nie trzeba zadnych kursow czy testow, zeby je zrozumiec i do nich sie stosowac. A tak na marginesie… Czytaj więcej »