Jeśli znasz mój tekst pt. Jak wygląda wizyta u lekarza w Stanach Zjednoczonych to wiesz, że organizacja i system przyjmowania pacjenta w USA są nieco inne niż w Polsce. Dziś napiszę Ci o tym w jaki sposób zdobywa się w Ameryce ubezpieczenie zdrowotne, jak ono działa, co pokrywa oraz ile kosztuje. Od razu muszę zaznaczyć, że temat jest skomplikowany, wielowarstwowy oraz pełen niuansów i zależności. Aha, i jeśli wybierasz się do USA i zastanawiasz się czy w Stanach Zjednoczonych działa ubezpieczenie z polskiego NFZ, to odpowiedz brzmi NIE. Jeśli szukasz tekstu na temat ubezpieczenia przed podróżą do USA, to na samym dole znajdziesz link do artykułu na ten temat.
Tekst poniżej, to informacje na temat funkcjonowania systemu ubezpieczeń zdrowotnych w USA. Muszę też zastrzec, że nie jestem w dziedzinie ubezpieczeń ekspertem ani znawcą. To, co przeczytasz poniżej opiera się wyłącznie na moich doświadczeniach. Wszystko jasne? To zaczynamy.
Ubezpieczenie zdrowotne w USA, skąd je wziąć?
System ubezpieczeń zdrowotnych w Stanach Zjednoczonych nie działa jak w Polsce i nie polega na tym, że pracodawca odprowadza za Ciebie składkę (lub jak kto woli, potrąca Ci z pensji określony ustawą procent) i tym sposobem masz zapewnione ubezpieczenie oraz opiekę medyczną. W USA pracodawcy zatrudniający do 50 osób w ogóle nie muszą przejmować się ubezpieczeniami dla pracowników. Od 2019 roku pracownik takiej firmy nie musi jednak kupować sobie ubezpieczenia sam jeśli nie chce. Wprowadzona za administracji Baracka Obamy reforma, nakładała na obywateli USA obowiązek kupna polisy. Od 2019 roku takiego obowiązku już nie ma.
Ludzie pracujący w firmach zatrudniających powyżej 50 osób „dostawali” ubezpieczenie od pracodawcy, bo taki był wymóg ustawowy (pod warunkiem, że to pełnoetatowi pracownicy). Widzisz zapewne, że słowo „dostawali” napisałam w cudzysłowie. Bo to nie wygląda jak w Polsce, że pracodawca zapłaci i masz z głowy. Pracodawca płaci bowiem tylko część stawki. W różnych firmach jest różnie i ubezpieczenie zdrowotne bywa często kartą przetargową i decydującym bonusem podczas podpisywania kontraktu. Dla Amerykanina ubezpieczenie jest ważniejsze niż urlop. Jedni pracodawcy pokrywają pięćdziesiąt procent składki ubezpieczeniowej, jedni osiemdziesiąt, inni sześćdziesiąt. Resztę płacisz Ty. Zapytasz : a ile to jest reszta? No właśnie. I tu dochodzimy do kolejnego etapu.
Ile kosztuje ubezpieczenie zdrowotne w USA?
Pozwól, że zrobię taki krótki wstęp. Jeśli przy stoliku usiądzie razem kilka osób pracujących w różnych firmach i zaczną rozmawiać na temat ubezpieczeń zdrowotnych, to okaże się, że każda z nich ma inne ubezpieczenie, inny wariant, płaci za nie inną stawkę a stopień pokrywania kosztów za poszczególne usługi medyczne też jest różny. To co będzie łączyć te osoby to fakt, że w razie problemów ze zdrowiem nigdy nie będą tak naprawdę wiedzieć ile choroba wyssie z nich pieniędzy (ale o tym trochę później).
Wysokość miesięcznej stawki za ubezpieczenie zdrowotne a w konsekwencji ponoszonych kosztów zależy bowiem od wariantu a także od miejsca zamieszkania. Na terenie niektórych stanów działa na przykład siedem firm ubezpieczeniowych i konkurencja jest większa a na terenie niektórych tylko dwie i ceny są dużo wyższe. Ale wszędzie obowiązuje jedna zasada. Im chcesz mieć lepsze ubezpieczenie, czyli takie, które pokryje jak najwięcej procedur medycznych, badań laboratoryjnych, które da Ci dostęp do specjalistów, zabiegów itd, tym polisa jest droższa. W zależności więc od tego co wybierzesz, tyle zapłacisz.
W miarę dobre ubezpieczenie kosztuje więc dla jednej osoby miesięcznie kilkaset dolarów, dobrze powyżej pół tysiąca. I tu wrócę do pracodawcy. Jeśli pracujesz w firmie, która pokrywa za Ciebie 80 procent tej sumy, to naprawdę masz szczęście (nie znam nikogo, komu firma pokrywałaby sto procent). Ale po pierwsze, pracodawca niekoniecznie może oferować dobre pakiety, które pokrywają koszty wielu usług medycznych, po drugie może płacić na przykład tylko połowę składki.
Czy jak mam ubezpieczenie zdrowotne w USA za pięćset dolarów to z głowy?
Niestety nie. Choćby nie wiem co, do chorowania w USA trzeba zawsze dopłacać, mimo posiadanego ubezpieczenia. Jeśli na przykład idziesz do swojego lekarza pierwszego kontaktu, to bardzo często z polisy wynika, że musisz dopłacić jakąś sumę. W większości pakietów jest to 30/40 dolarów. Tak, dobrze czytasz. Masz ubezpieczenie, za które wywalasz miesięcznie 500 dolarów a jak idziesz z kaszlem, czy gorączką, to i tak musisz dopłacić te cholerne 30 dolców. Ale to pikuś.
Od wariantu zależy czy załóżmy za prześwietlenie nogi nie zapłacisz nic (musi to być bardzo dobre ubezpieczenie), czy zapłacisz połowę, albo jakiś inny procent. I nie przekładaj tego na polskie realia. Ceny usług medycznych w USA są wyjęte z sufitu. Prześwietlenie nogi będzie kosztować jakieś 1200 dolarów, Ty dopłacisz więc tyle, ile masz określone w polisie. Jeśli w dokumencie jest napisane, że pokrywasz pięćdziesiąt procent w przypadku prześwietleń, to dostaniesz rachunek do domu na 600 dolarów do zapłacenia (mimo, że opłacasz miesięcznie ubezpiecznie za kilkaset dolarów).
Ubezpieczenie zdrowotne w USA, dwa kluczowe słowa : copayment i deductible
Wróćmy do rozmowy kilku osób siedzących przy stoliku. Gdy zaczną dyskutować na temat ubezpieczeń zdrowotnych, to często będą padać pytania : jakie masz deductible? Albo : ile wynosi u ciebie copayment? Cóż to oznacza? Deductible to nic innego, jak ilość pieniędzy jaką trzeba zapłacić z własnej kieszeni w ciągu roku za leczenie, zanim firma ubezpieczeniowa zacznie pokrywać jakiekolwiek wydatki. Copayment, to suma jaką musisz zapłacić żeby w ogóle lekarz Cię przyjął (mimo posiadanego ubezpieczenia).
Czyli tak jak wspominałam, w wielu przypadkach wizyta u lekarza pierwszego kontaktu wiąże się z wydatkiem 30/40 dolarów, mimo posiadanego ubezpieczenia. W recepcji podajesz kartę ubezpieczeniową, płacisz te 30 czy 40 dolców i dopiero ktoś Cię dopuści do lekarza. A potem módl się żeby nic poważnego Ci nie było. Bo jeśli na przykład lekarz coś Ci znajdzie, co będzie wymagało dodatkowych testów, badań a Twój wariant ubezpieczenia mówi, że Twoje deductible to 5 tysięcy dolarów, to wydatki związane z leczeniem do tej kwoty ponosisz Ty.
Zapytasz więc : po co mi takie gówniane ubezpieczenie, skoro i tak muszę płacić kupę kasy? Po to, by w przypadku poważnej choroby, operacji i leczenia, które mogą kosztować kilkanaście, kilkadziesiąt czy kilkaset tysięcy dolarów nie przekręcić się na drugi świat z powodu rachunków medycznych.
Ubezpieczenie zdrowotne w USA, czyli po co mi specjalista
Dwa lata temu będąc u mojego lekarza pierwszego kontaktu powiedziałam podczas rutynowej wizyty, że mam wrażenie, iż pogorszył mi się wzrok. Miła pani zbadała mi oczy tradycyjną metodą. Czyli kazała czytać literki. Przeczytałam wszystkie najmniejsze w ostatnim rzędzie. Ale ja skarżyłam się nadal, że potrzebuję prawdopodobnie okularów do pracy przy komputerze i do czytania. Wiesz jaką dostałam radę? Żebym poszła sobie do CVS (drogerii połączonej z apteką), wzięła jakiś magazyn, przymierzyła okulary ze stojaka i kupiła te, przez które dobrze będę widzieć druk.
Zadzwoniłam zszokowana do znajomej, która jest Polką, ale ma męża Amerykanina. Znajoma nie była zaskoczona, powiedziała, że jej mąż kupuje na tej zasadzie wszystkie swoje okulary. I teraz pytanie : dlaczego lekarz polecił mi w ogóle coś takiego? Myślę, że dlatego, że nie uważał, że muszę iść do specjalisty (czyli do okulisty) na obecnym etapie i chciał mi oszczędzić kosztów. Wizyta u specjalisty jest bowiem o wiele bardziej kosztowna i stawka jaką płacisz też zależy od wariantu ubezpieczenia. Często jest tak, że za wizyty u specjalistów trzeba płacić do momentu osiągnięcia pułapu wspomnianego wyżej deductible. Krótko mówiąc może Cię ona kosztować kilkaset dolarów.
Co zrobiłam? Poszłam do okulisty miesiąc później w Polsce. Zapłaciłam 120 złotych za wizytę, zbadano mi komputerowo wzrok i dobrano okulary. Mam je do dziś. Siedziały na moim nosie również wtedy, gdy pisałam ten tekst.
Ubezpieczenie zdrowotne w USA a pobyt w szpitalu
To jest koleje zagadnienie, od którego można dostać zawału. Wybierając ubezpieczenie decydujesz też o tym, ile zapłacisz za ewentualny pobyt w szpitalu. Możesz wieszać psy na NFZ, ale jak dzieje się coś poważnego, konieczna jest operacja, to nie obchodzą Cię koszty. Możesz się ewentualnie zastanawiać czy przypadkiem nie wylądujesz z łóżkiem na korytarzu. W USA tak to nie działa.
Kupując polisę musisz przeanalizować warianty i podjąć decyzję co w przypadku szpitala. Dostajesz mętliku w głowie, bo widzisz, że jedna doba w szpitalu będzie Cię kosztowała kilkaset dolarów a firma ubezpieczeniowa przejmuje płacenie dopiero, po którejś dobie. Mało tego, załóżmy, że lekarz na przykład uzna, iż potrzebujesz jakiejś operacji, ale ona się nie odbędzie, dopóki firma ubezpieczeniowa nie wyda zgody. Nie mówię, że to wygląda tak, że ktoś trafi na stół operacyjny po wypadku czy nagłej zagrażającej życiu sytuacji a lekarz dzwoni do firmy ubezpieczeniowej i pyta agenta:
-Proszę pana, czy ja mogę operować pacjenta?
Mówię, że tak to wygląda w przypadku zabiegów, które się planuje. Z Twojej polisy może bowiem wynikać, że ten konkretny zabieg nie jest objęty ubezpieczeniem. I wtedy płacisz za zabieg z własnej kieszeni. Prawda, że inaczej już patrzysz na NFZ?
Ubezpieczenie zdrowotne w USA można kupić tylko raz w roku
Dobrze czytasz. Ubezpieczenia sprzedawane są tylko od połowy listopada do połowy grudnia. I koniec. Nie kupisz w tym okresie, nie masz. Są wyjątki, do których zaliczane są : zmiana stanu cywilnego, narodziny dziecka, rozwód, zmiana pracy. Słowem, jeśli Twoja sytuacja życiowa zmienia się w prawnym sensie, to możesz kupić ubezpieczenie w innym okresie niż przeze mnie wspomniany. Jeśli nie, to nie.
Tu muszę jeszcze nadmienić, że w USA dzieci nie są tak jak w Polsce automatycznie ubezpieczane przez państwo. W Stanach Zjednoczonych rodzic odpowiada za polisę dziecka i to rodzic musi dziecku ją kupić. Jeśli jedna z osób w rodzinie pracuje w firmie, która zapewnia ubezpieczenie pracownicze, to ta osoba może dopisać do ubezpieczenia współmałżonka i dzieci. Polisa jest wtedy oczywiście droższa o te dodatkowe osoby.
Ubezpieczenie zdrowotne w USA, co jeszcze mogę Ci napisać?
To, że w ubezpieczeniu określona jest również kwestia refundacji leków. W Polsce tego typu sprawy są regulowane na poziomie ministerstwa zdrowia. Tutaj decydujesz Ty, podczas zakupu ubezpieczenia. W warunkach jest bowiem jasno określone, ile będziesz płacić za lekarstwa. Zasada jest zawsze taka sama. Im lepsze ubezpieczenie (czytaj droższe), tym mniej płacisz za leki.
A wiesz co jest najgorsze z ubezpieczeniami? To że, co roku musisz podejmować decyzję, czy zostajesz przy tym, które masz, czy szukasz innego. Zapytasz : a po co szukać innego, skoro to w miarę mi odpowiada? Cóż, stawki co roku idą w górę, zmieniają się również warunki ubezpieczenia. Bywa, że to, co było gwarantowane w bieżącym ubezpieczeniu, nie jest już gwarantowane w polisie na kolejny rok. Stawka może też tak pójść w górę, że dochodzisz do wniosku, że Cię na to ubezpieczenie już nie stać.
Dlatego mówię poważnie, jeśli mieszkasz w Polsce, dziękuj Bogu, że masz NFZ. Tak, wiem. Czasem się czeka miesiącami na wizytę. Ale są opcje prywatne i one nie rujnują Ci budżetu. Sęk w tym, że wiele osób w Polsce uważa, że skoro płaci składkę regularnie co miesiąc, to nie ma ochoty jeszcze dopłacać i chodzić gdziekolwiek prywatnie. Cóż, sądzę, że niejeden Amerykanin przyjąłby taki system z pocałowaniem ręki.
I jeszcze jedna rzecz. Żeby było jasne. Nie możesz sobie pójść w USA do lekarza, który Ci się spodoba. Możesz pójść do lekarza figurującego na liście firmy, od której kupujesz ubezpieczenie. Jeszcze coś? Tak. Znajoma poleci Ci dobrego lekarza a Ty z radością odkryjesz, że jego nazwisko znajduje się w rejestrze Twojej firmy ubezpieczeniowej. Dzwonisz więc z zadowoleniem, by umówić się na wizytę a w słuchawce słyszysz :Doktor X nie przyjmuje nowych pacjentów.
Jeśli interesuje Cię temat kupna ubezpieczenia zdrowotnego przed wyjazdem do USA to przeczytaj :
- Ubezpieczenie zdrowotne w USA
- Jak wygląda wizyta u lekarza w Stanach Zjednoczonych
- Jak bardzo cię boli?
I jak zawsze, daj znać w komentarzu co sądzisz na temat opisanego przeze mnie systemu.
Maşuk Uyducu
bakırköy digiturk
Czy mogłaby Pani (lub ktoś z komentujących) powiedzieć jak wygląda kwestia ubezpieczenia zdrowotnego gdy prowadzi się własną firmę w stanach? Czy są formy prowadzenia firmy (jak polskie JDG), w którym od razu opłaca się ubezpieczenie? A może będą współwłaścicielem w spółce amerykańskiej można wykupić ubezpieczenie na firmę i ubezpieczyć członków zarządu? Szukam o tym informacji, ale ciężko znaleźć.
Witaj Lidia.
Pozdrawiam z UK.
Mam takie pytanie. Załóżmy, że mieszkam na stałe w USA i jestem legalnie. Nie płacę za ubezpieczenie zdrowotne i pracuję. Uległem wypadkowi i zostałem zabrany do szpitala. Oczywiście muszą mi pomóc. Teraz pytanie, co z rachunkiem za pobyt w szpitalu? Jak się domyślam, zostanę wezwany do zapłaty całości, bo raczej taryfy ulgowej dla nikogo nie ma.
Co się dzieje, jak mnie nie stać zapłacić pełnej kwoty od razu? Rozłożą to na raty? Czy anulują część ze względu na niskie dochody.
Dziękuję z góry za odpowiedź!
Od 25 lat mieszkam w USA, kiedys bardzo mi sie tutaj podobalo, z czasem coraz mniej. To wszystko po prostu nazywa sir ” naturalna selekcja” w Polsce trudno sobie to wyobrazic, czlowiek to jest czlowiek, a tutaj tylko falsz I falsz, nie kazdy jest tak bystry any dojrzec wszystkie polapki zastawiane na niego. Bardzo chcialbym wrocic do Polski ale pewno pretzel skoncze titan na ulicy
Z tym okulistą, to zupełnie nie rozumiem – ja mam dodatkowe ubezpieczenie do normalnego zdrowotnego (jakieś 7,5$ za paychek 2 tygodniowy), w tym mam jedno badanie bezpłatnie z pełnym pakietem – zdjęcie, skan itd. Do tego 120$ allowance na szkła, oczywiście bifocal, transition czy też oprawki to już z własnej kieszeni. Z ubezpieczeniem nigdy nie miałem że nie wiedziałem ile zapłacę za operację – OK, to się różni czy to będzie 24,5 tysia czy 25, ale kosztorys jest przedstawiany mnie i ubezpieczycielowi wcześniej. Dodatkowo jest możliwość odkładania pieniędzy na HSA i one nie podlegają opodatkowaniu. I najważniejsze – jest w… Czytaj więcej »
Karaköprü Uyducu olarak uydu çanak anten arızalarınızda bir telefon uzağınızdayız.
web sitesi tasarımı öğrenme
Digiturk Şanlıurfa Bayii ihtiyacınız için bir telefon uzağınızdayız. Hemen ulaşın işleminizi gerçekleştirelim.
Po przeczytaniu już wiem, że ja ubóstwiam nasze polskie NFZ. Wiedziałam, że w USA jest ciężko ze służbą zdrowia, ale po przeczytaniu Pani wpisu mam pełniejszy obraz. Zawsze marzyłam o życiu w USA, ale czytając ten tekst zaczynam doceniać szare życie w Polsce. Może czeka się do specjalisty długo, ale przynajmniej nie trzeba się martwić, czy ubezpieczenie to obejmuje. Jedynie u stomatologa część jest na NFZ a część prywatnie.
Czy to prawda, że kobieta w ciąży nie mająca ubezpieczenia dostaje na czas ciąży ubezpieczenie stanowe pokrywające 100% kosztów ciąży? Czyli kobieta z ubezpieczenie często dopłaca astronomiczne kwoty a bez ubezpieczenia nic?
NFZ to skarb! Kilka lat temu wróciłem ze Stanów, mieszkając tam ponad 20 lat (wyjechałem z Polski w wieku 13 lat). Mam podwójne obywatelstwo. Sytuacja ubezpieczenia zdrowotnego jest absurdalna – każdego dnia najbardziej stresowałem się tym, że po wypadku samochodowym trafię do szpitala „poza siecią” (tj. szpitala, z którym moja firma ubezpieczeniowa nie ma podpisanej umowy) ) i zostane obciążony kosztami opieki w tysiącach dolarów. Takie rzeczy zdarzają się CAŁY CZAS. A miałem dobre, drogie ubezpieczenie. Dla porównania: miałem zaplanowaną operację w USA; firma ubezpieczeniowa zatwierdziła miejsce, czas itp. Nie było sposobu, aby sie dowiedzieć, ile będę musiał zapłacić za… Czytaj więcej »
Wzruszyłem się. Proszę wziąć jednak pod uwagę, że za leczenie w Polsce płaci całe społeczeństwo, worek nie jest bez dna, więc ktoś bardzo chory, którego leczenie jest bardzo drogie, sprawia że tych pieniędzy musi braknąć dla innych. I brakuje!. Być może jestem farciarzem i moja rodzina również, ale choć mam 51 lat to u lekarza byłem raz! w wieku 19 lat (nie liczę lat dziecięcych, za to płacą rodzice). Moja żona dwa (porody). Od ukończenia studiów jako programista po AGH całe życie zarabiałem grubo powyżej średniej krajowej. Przez 27 lat wpłaciłem na NFZ lekko licząc kilkaset tysięcy, które przejedli inni!!!… Czytaj więcej »
Zgadzam się w 100% z tym co Pan pisze, bo to czysta prawda. I przeliczając to co Pan zapłacił, wyszło na to co musiałby Pan zapłacić z kosztu leczenia w USA, z tą jednak różnica, że w Stanach przynajmniej wiedziałby Pan zs co zapłacił, a w Polsce płaci Pan za oczekiwanie 2 lata do secjalisty, bez względu na to ile odciągają z wynagrodzenia na NFZ
W takim razie nie chce sie z Panem skladac na straz pozarna. Gdy zapali sie Panu dom niech pan szuka prywatnie, wysokiej jakosci uslug gasniczych.
Wspaniale, tylko wyjaśnię coś w tym temacie – Ameryka stawia sprawę jasno, chcesz się leczyć, zapłać. W Polsce płać i nie wiadomo czy będziemy cię leczyć. Jesteśmy okradani od lat, jest tu bieda, nie mamy pieniędzy na wynajem mieszkań, nie mamy pieniędzy na zakup mieszkań, nie mamy na lekarza, a na cudowny NFZ nie wiadomo czy się dostaniemy. Ludzie umierają na SORACH, a dzieci są odbierane przez opiekę społeczną, bo rodziców nie stać na zapewnienie im podstawowych środków. Zabijają nas podatki, a nawet jak człowiek chce otworzyć własną firmę, to go zwyczajnie na to nie stać. Skoro tak chwali Pan… Czytaj więcej »
Kompletna bzdura.
Dokładnie!
No to pozostaje głosować na konfederacje, dla nich służba zdrowia w USA to świetne rozwiązanie
Nie. Oni zachwalają system singapurski, który z amerykańskim ma wspólnego tylko tyle, że oba są prywatne. Singapur ma najlepsze i najtańsze leczenie. Nie wiem na czym polega fenomen kosztorysu w USA i z jakich mechanizmów wynika.
Witam, dla mnie super artykuł. Ja tam mądrzył się nie bede, nie byłem w USA…. Ale znam kogoś kto był ☺! I tak właśnie siedzimy sobie na wakacjach, świeżo poznani ludzie, rozmawiamy i czesto kolega mówi „Jak bylem w Stanach…”. To jak tak po kilku dniach znajomości pytam delikatnie, a co tam porabiales i w ogóle, a on na to, że dziesięć lat mieszkał, że ma obywatelstwo USA… To ja wtedy to co Ty w Polsce teraz robisz? A on na to – leczę się. .. Wtedy czar prysł, chlopak ma problemy wymagajace czasami leczenia szpitalnego i czasem operacji i… Czytaj więcej »
Nie podejmuję się odpowiedzi na to pytanie. Nie wiem jakie szpital ma podpisane umowy z zagranicznymi partnerami, które dotyczą egzekwowania rachunków cudzoziemców.
Zastanawia mnie inna rzecz. Czy w polisie jest napisane, że ubezpieczony nie może być pod wpływem alkoholu? Proszę przeanalizować polisę, okoliczności zdarzenia, zawsze można się odwołać od decyzji ubezpieczyciela jeśli są podstawy.
Tak dokładnie jest napisane że pod wpływem alkoholu oraz narkotyków i innych środków odurzających ubezpieczenie nie obejmuje
Witam, będąc na wakacjach w USA tego roku trafiłam do szpitala na dosłownie 2h miałam wykupione ubezpieczenie zdrowotne ale miałam wtedy alkohol w krwi więc ubezpieczyciel odmówił pokrycia kosztów. Dostałam dwa rachunki z USA za pobyt w szpitalu na ponad 10tys zł. Czy strona amerykańska może mi w jakiś sposób tu w Polsce wyegzekwować ten rachunek jeżeli go nie zapłacę?
Czesc. Na wstepie, dziekuje bardzo za Twoj wysilek w tworzeniu strony. Ogrom cennych informacji! Mam takie pytanie. Co sie dzieje, jezeli nazbieralo mi sie rachunkow na np. 12000 $. Mozna to splacac malymi ratami? Slyszalem o nieszczesniku z Chicago. Ojcu sie skonczylo ubezpieczenie. Leczyl sie na raka. Syn musial dom sprzedac, zeby placic nadal za leczenie.
W takich sytuacjach najlepiej kontaktować się z firmą ubezpieczeniową i próbować negocjować. Wielu osobom udaje się obniżyć rachunki z powodu sytuacji finansowej itd. Co wygaśnięcia ubezpieczenia, to trudno mi dywagować, lecz musiały być jakieś powody, że ubezpieczenie nie było kontynuowane. Ubezpieczenie można przecież przedłużyć.
Wydaje mi się, że artykuły sponsorowane powinny zawierać taką informację.
Tak się składa, że mieszkałem w różnych krajach i w Polsce wcale nie jest taniej. Należałoby zaznaczyć, że NFZ jest utrzymywany z naszych składek, a tym samym opieka zdrowotna NIE JEST DARMOWA! Na wizytę u specjalisty czeka się często kilkanaście miesięcy. Płacimy dużo (i przymusowo) za kiepskiej jakości usługę.
Mając ubezpieczenie zdrowotne (które w Polsce jest ściągane PRZYMUSOWO) wszystko działa OK. Nie mając ubezpieczenia jest gorzej – chyba nic w tym dziwnego.
Ale ja nie napisałam, że opieka w ramach NFZ jest darmowa. Napisałam, że już się nie dopłaca po wizycie u lekarza w ramach NFZ. W USA najczęściej tak, ponieważ tak działają tu ubezpieczenia. Napisałam, że ubezpieczenie w USA nie równa się, że człowieka już nic nie obchodzi. Człowiek nigdy do końca nie wie ile choroba go będzie kosztować.
I jakie artykuły sponsorowane???? Że kto to miał sponsorować?
Napisała Pani prawdę która jest zakłamywana przez wielu. Znam dużo osób które wróciły ze stanów żeby się leczyć , każdego dopadają choroby któregoś dnia. W Polsce są opcje polityczne które chcą zafundowac Polakom takie ubezpieczenia jak w USA. Ja w Polsce na pierwszą wizytę do specjalisty czekałem rok potem już tylko 2 miesiące każda kolejna wizyta jako kontrolna. Operacje ratujące zdrowie są wykonywane od ręki.
Napisałam co wiem, co widzę:) Opieka jest tu po prostu bardzo kosztowna i tylko wybrana część osób ma świetne ubezpieczenia zdrowotne dzięki pracodawcom. Dlatego ubezpieczenie jest tak ważne, ważniejsze niż urlop.
Nie jest to prawda. Nie system taki jak w USA, ale zniesienie przymusu ubezpieczeń. Kto chce, niech się ubezpiecza choćby i w ZUS. Ale jeśli wybiorę prywatnego ubezpieczyciela, to na NFZ nie muszę płacić.
Pomyśl o obciążeniu składką ZUS jako ceną normalnych kosztów usług w sektorze prywatnym: w USA cena usługi jest „palcowo-sufitowa” – i w zasadzie nie masz wielkiego wyboru: byle prześwietlenie jest 40-50 razy droższe niż ta sama usługa w Polsce: tego nie da się wytłumaczyć inaczej niż oligopolem. Rezonans magnetyczny w Polsce (prywatnie) kosztuje jakieś 400-900PLN – ten sam rezonans w USA to koszt rzędu 6-10 tys. USD. Przy okazji: prywatne ubezpieczenia w Polsce są fajne, jak potrzebujesz na szybko specjalisty (ale jeśli za często nie chorujesz, to taniej pójść po prostu prywatnie, bo jedna czy dwie wizyty w miesiącu wyjdzie… Czytaj więcej »
Świetny artykuł. Pozdrwiam
No to Pani sobie ponarzekala. Jak kiedys niejaki red. Mariusz Zawadzki z GW, spec od plucia we wlasne gnaizdo ? Tyle,ze ja w USA mieszkam 31 lat I znam temat rowniez a moze I lepiej niz autorka. Posluguje sie ubezpieczeniem United Healthcare, za ktore do 2016 w calosci placilmoj pracodawca . Pozniej biedni dostali “darmowe” Obamacare I zaczalem doplacac do swego ubezpieczenia. Zbieg okolicznosci ? Moze. Okolo $120 miesiecznie mnie to dzis kosztuje . Wizyta u lekarza copay to $ 20, szpital $50, nawet gdyby mi serce przeszczepiali, to tez $ 50 mam ten copay. Do specjalistow nie musze miec… Czytaj więcej »
Hmm, proszę zwrócić uwagę, że piszę w tekście, iż wszystko zależy KTO JAKIE MA UBEZPIECZENIE. Pan ma korzystne, ale to nie znaczy, iż to jest standard. Każdy ma inaczej, w zależności gdzie i jak pracuje. I o tym jest między innymi ten tekst, że system jest skomplikowany i wielowarstwowy. Pan na pewno ma większe doświadczenie, jeśli żyje Pan tu 31 lat a ja 10. Co do Polski – uważam, że to duży plus, iż można pójść prywatnie do specjalisty bez rujnowania budżetu. W USA już niekoniecznie. Jasne, iż to chore, że do specjalisty w ramach NFZ trzeba czasem czekać kilka… Czytaj więcej »
Oczywiscie ze brak ubezpieczenia moze zrujnowac w przypadku choroby. Malo kto jednak zwraca uwage na to, ze sa to przypadki drastyczne, wiec takie o jakich slyszymy glownie za sprawa rozhisteryzowanych mediow. Co istotne, kwestia osob bez zadnego ubezpieczenia to nie tylko kwestia niedostepnosci- bo nie ma, bo kasy nie ma, bo nie ddza, bo nie to tamto. Kwestia bardzo czesto jest lenistwo I nieumiejetnosc zadbania o swoj wlasny interes. Jak jest naprawde? Health insurance coverage in the United States is provided by several public and private sources. During 2016, the U.S. population overall was approximately 325 million, with 53 million… Czytaj więcej »
Ale przyzna Pan, że ludzie z ubezpieczeniem, które nie jest tak dobre jak Pana, również dostają rachunki, od których można dostać zawału? To nie jest tylko kwestia ludzi bez ubezpieczenia i rozhisteryzowanych mediów. Myśl, że Pan po prostu przywykł po dekadach spędzonych w USA, że trzeba tu zawsze dopłacić w mniejszym lub większym stopniu. I być może dla Pana kilka czy kilkanaście tysięcy dolarów to pestka, gdy operacja kosztuje pół miliona. Daj Boże tyle, w mediach opisywane są przypadku rachunków na kilkadziesiąt tysięcy i więcej, mimo posiadanego ubezpieczenia. Owszem, podaje Pan dane, że 91,2% Amerykanów miało w 2016 roku ubezpieczenie.… Czytaj więcej »
„w mediach opisywane są przypadku rachunków na kilkadziesiąt tysięcy i więcej, mimo posiadanego ubezpieczenia. ”
Nie spotkalem sie z takim przypadkiem, ale chetnie poczytam i skomentuje jeslii Pani poda link….
A proszę np. to sobie przeczytać :
https://www.nytimes.com/2014/09/21/us/drive-by-doctoring-surprise-medical-bills.html
Doskonaly przyklad tego, o co naprawde tu chodzi. Poblem: He was blindsided, though, by a bill of about $117,000 from an “assistant surgeon,” a Queens-based neurosurgeon whom Mr. Drier did not recall meeting. Rozwiazanie: When Mr. Drier complained to his insurer, Anthem Blue Cross Blue Shield, that he should not have to pay the out-of-network assistant surgeon, Anthem agreed it was not his responsibility. Instead, the company cut a check to Dr. Mu for $116,862, the full amount. Tak to juz tu jest prosze Pani. Ameryka. Jak ktos siedzi na dloniach przycisnietych tylkiem do taboretu, to go zawsze oskubia. Szczegolnie… Czytaj więcej »
Najwyrazniej gdzies wcialo moja odpowiedz 🙁
Odpowiadalem 2 X , gdzies to gine wiec rezygnuje ……
🙁
Ale tutaj wszystko jest. Coś Pan jeszcze pisał? Moim zdaniem wszystko jest, nic nie wcięło.
Aaaa, teraz jest 🙂 Po ponownym otwarciu linka zaraz po napisaniu wpisu nie byo go widac, sorry 🙂 Jeszcze wic moja historia, bardzo podobna. Rozwaililem sobie pare lat temu palec tak, ze wyladowalem w ER. Niedziela wieczorem, maly szpital, chirurg nie chce mi dloni szyc, mowi ze trzeba chirurga plastycznego. Dzwonia, przyjezdza, szyje. Rachunek ze szpitala 1300, place copay 50 I spoko. Za 2 tygodnie dostaje rachunek na 9500 od chirurga plastycznego, bo on byl out of network. Dzwonie do ubezpieczalni o co chodzi, nie moja sprawa skad gosc byl bo szpital jest w networku. Ubezieczalnia przeglada moj rachuneki po… Czytaj więcej »
Bardzo się cieszę, że Pan to opisał. Bo to jest właśnie przykład tego specyficznego systemu, w którym też się trzeba szarpać. Płaci Pan ubezpieczenie, zdarza się losowa historia jak tutaj a potem (jeśli Pan się od kogoś dowie, ktoś Panu podpowie), to Pan załatwi tę sprawę z korzyścią dla siebie. Bo Pan tego nie wymyślił, prawda? Ktoś Panu kiedyś powiedział, jak trzeba walczyć z firmami ubezpieczeniowymi? Sam z resztą Pan przyznał, że pacjent nie powinien być narażony na takie historie 🙂 Napiszę jeszcze raz : Pan tu mieszka tak długo, że Pan po prostu do tego przywykł, nauczył się Pan… Czytaj więcej »
Pani Lidio, najwyraźniej nie miała Pani styczności z NFZ z jakąś cięższą przypadłością albo chorobą. Na szczęście. I skoro mówi Pani, że trzeba się w Stanach „naużerać” to tym bardziej uważam, że nie ma Pani pojęcia jak naprawdę NFZ funkcjonuje. Bo tu trzeba często użerać się nie o źle wystawiony rachunek tylko o to, żeby przetrwać. Przyjechałem (taksówką bo o karetkę się doprosić to czasem cud) do szpitala z okiem zalanym ługiem. A w szpitalu na recepcji mnie wyganiają bo… „strajk lekarzy”. Jak by mój ojciec nie nakrzyczał na zidiociałych urzędasów to pewnie nie miał bym jednego oka… Inna sprawa,… Czytaj więcej »
Może od końca, nikt szanowny Michale nie płaci w Polsce na publiczną opiekę medyczną 1/3 wypłaty. Składka dla pracownika na ubezpieczenie zdrowotne wynosi – 7.77%. Co oznacza, że pracownik zarabiający 2500brutto płaci na opiekę medyczną około 194,15 PLN, Pracownik zarabiający 5000brutto płaci ubezpieczenia zdrowotnego 388,31 PLN. Natomiast przedsiębiorca płaci 362,34 zł (i w zasadzie ta składka mu się nie zmienia w zależności od dochodu). Dużo czy mało – łatwo policzyć, ze poważniejsza operacja czy choroba spowoduje zużycie składek z kilku lub kilkunastu lat osoby ubezpieczonej. Jeśli do tego uwzględnimy, ze na jednej składce mogą być np. niepracujące dzieci lub współmałżonek/a… Czytaj więcej »
Mój mąż czekał na Sorze z podejrzeniem zawału 8 godzin aż zajrzała do niego kardiolog, a potem kolejne 3 godziny żeby się dowiedzieć co dalej. Jakby faktycznie miał zawał, to byłby martwy. W tamtym czasie był podobny przypadek, że jakiś mężczyzna też z podejrzeniem zawału tyle samo czasu czekał na Sorze i zmarł, bo on miał faktycznie zawał, ale się nie doczekał pomocy. Jednak nie do końca jest prawdą, że prokurator nie kiwnie palcem, jeśli coś takiego ma miejsce. Tylko że żadna kara czy zadość uczynienie nie zwróci ani życia ani zdrowia. U nas jest za mało lekarzy. I czasami… Czytaj więcej »
Bardzo przepraszam, ale reguła, że jak lekarze nie uznają iż umierasz, to musisz czekać na sorze bardzo długo obowiązuje nie tylko w Polsce, ale sam (pośrednio) doświadczyłem jej w Kanadzie. Zgłosiłem się tam ze znajomym, który zwrócił się o zrobienie codziennego zastrzyku, który w zasadzie powinien zrobić sobie samodzielnie, ale rozleniwił go polski NFZ (robiły to pielegniarki) i uprzejmość spotkanych osób w Toronto i Ottawie. W Montrealu przed zastrzykiem zażądano 500 dolarów kanadyjskich, za badanie krwi, które miało zabezpieczyć szpital przed ewentualnym odszkodowaniem w razie komplikacji po iniekcji. No i tu pojawia się jeden z czynników, które windują ceny usług… Czytaj więcej »
Super artykuł, niestety w polskim myśleniu niewiele zmieni. Wielu Polaków marzy o nieobowiązkowym ubezpieczeniu medycznym, płacze jak dużo w Polsce się płaci na Nfz (choć większość nie wie ile wynosi składka) i tylko narzeka bo za dentystę trzeba było z własnej kieszeni zapłacić. Jesteśmy tak przyzwyczajeni do publicznej opieki medycznej i szkolnictwa (opłacanych z podatków), że traktujemy to jako coś oczywistego, co się nam NALEŻY. Od dawna twierdzę, ze czas doceniać to, co się ma, a warunki życia w Polsce też bardzo się zmieniły na plus, tylko ludzie żyją starymi wspomnieniami.
Tu system ubezpieczeń jest korzystny dla zamożnych ludzi, lub osób, które pracują w dobrych firmach i mają dobre ubezpieczenie od pracodawcy. Dla reszty to ruletka. Lepiej poważnie nie chorować.
ale w polsce też tak jest, że korzystny jest dla bogatych ludzi. masz dużo kasy, idziesz prywatnie. a jak zarabiasz na rękę 2 tys. miesięcznie to nawet jak nie masz dzieci, to wydatek 150-200 zł na miesiąc, tylko za samą wizytę, bez dodatkowych badań, to bardzo dużo
Niedawno żona mojego kuzyna rodziła dziecko w Stanach (mieszkają i pracują tam oboje) i jakież było moje zdziwienie, że poród zakończył się o 09.00 AM a już o 06.00 PM byli wszyscy w domu. Na pytanie dlaczego? W polskim szpitalu pobyt po porodzie to 3 dni lub nawet więcej. Uslyszalam, ze nie było potrzeby by płacić za kolejne dni tysiące dolarów. Z nóg mnie scięło ? Jak to bylo? NIECH ZYJE NFZ? ?
Tak to wygląda w Ameryce. Po cesarskim cięciu wychodzi się kolejnego dnia:) Każdy dzień to dodatkowe koszty…
Nie prosze Pani. To znow tylko czesc problemu.
Prosze zapytac lekarza podczas kolejnej wizyty, dlaczego w USA pacjenta wypycha sie jak najszybciej do domu.
Podpowiem, ze wiaze sie to z tym, ze w szpitalach przebywaja ludzie chorzy. Na rozne choroby.
Dziwne, wydawalo mi sie ze to ludzie wiedza juz nawet w Polsce.
Ciąża to nie choroba, na położnictwie nie leżą kobiety chore. Są to kobiety po porodach, przed porodami, po cesarskim cięciu. O tym przypadku tu rozmawiamy. I akurat tu chodzi o koszty. No i w USA jak wiadomo każdy leży w sali sam. Bez innych chorych ludzi.
48 godzin wydaje mi sie standardem, chyba ze pacjent SAM godzi sie wyjsc wczesniej ….Standards Relating to Benefits for Mothers and Newborns Applies to Individual or Group Health Plans Hospital Length of Stay 48 hours following a vaginal delivery. 96 hours following a cesarean section. When the Stay Begins Delivery in the hospital: at the time of delivery (in the case of multiple births, at the time of the last delivery). Delivery outside the hospital (for example in a birthing center): at the time of hospital admission. Authorization Not Required Prohibits a health plan from requiring authorization for the stay.… Czytaj więcej »
kocham NFZ 🙂 Świetnie się czyta bloga,ciekawe i bardzo interesujące informacje dla mnie czarna magia no ale cóż to Ameryka 🙂 pozdrawiam serdecznie Adaś.
Dziękuję za miłe słowa 🙂 Pozdrowienia!
Dodam, ze jesli ma sie „high deductible plan”, to bardzo rzadko placi sie 30/40 dolarow za wizyte u lekarza. Raczej sa to wydatki powyzej 120 dolarow (lekarz wystawia ubezpieczycielowi rachunek na 150-200+ dolarow, ubezpieczyciel obniza kwote do wynegocjowanej z lekarzem stawki ($120-150+) i osoba, ktora ma high deductible plan oplaca calosc. Chyba, ze juz zuzyla deductible i wtedy do maksymalnej kwoty out of pocket expenses placi 20%.
Straszny system!
System jest do bani, dlatego zawsze podkreślam, NFZ to naprawdę skarb 🙂
Super artykol. Podam jeszcze jeden powod do kupowania ubezpieczenia w USA. Firmy ubezpieczeniowe maja wynegocjowane stawki za roznego rodzaju uslugi medyczne (np. przeswietlenia, badania laboratorynje, czy wszelkiego rodzaju operacje – nawet porod szpitalny). Bez ubezpieczenia, pacjent jest podany na laske uslogodawcy. Tak wiec jak ja, majacy stosunkowo dobre ubezpieczenie, mam pobrana krew, to dostaje wypis od firmy ubezpieczeniowej wygladajacy mniej wiecej tak: Laboratorium zada: $260; Negocjonowana stawka: $20; Niedozwolone: $240; Ubezpieczenie pokrywa: $15; Odpowiedzialnosc ubezpieczonego: $5. Czyli ja place $5 z kieszeni, firma ubezpieczeniowa placi $15, a reszta to „disallowable” – nie dozwolone. Pacjent wymagajacy takiego testu a nie pokryty… Czytaj więcej »
Zgadzam sie, ze najgorsze jest to, iz nikt nie wie, ile wyniesie rachunek… Te negocjowane stawki przez kilka lat byly o wiele nizsze, ale widac tendencje, ze zaczynaja zblizac sie do wystawionych rachunkow.
Ubezpieczyciel pokazuje, że jest świetnym negocjatorem, a dostawca usług medycznych pokazuje ceny, których chyba nikt nie płaci. Ale dobrze to działa wizerunkowo na pacjentów
Mówiac krotko – brzmi to strasznie 🙁 Masz może jakiś znajomych w dużych firmach IT typu Google czy Apple? Facebook albo Microsoft? Jestem ciekawa czy oni sa konkurencyjni jeśli chodzi o ubezpieczenie, czy nawet tam jest podobnie…
Nie znam nikogo, kto by pracował w tych firmach, ale myślę, że specjaliści w tego typu korporacjach mają dobre ubezpieczenia. To są ludzie, którzy często „mieszkają” w pracy, mają więc dobre bonusy. A takim bonusem w USA jest bez wątpienia ubezpieczenie zdrowotne i urlop.