Brytyjski liniowiec Titanic płynący z Southampton w Anglii do Nowego Jorku zakończył tragicznie swą podróż w nocy z 14 na 15 kwietnia 1912 roku. Zatonięcie Titanica było szokiem. Dziennik The New York Times był jedynym w Ameryce, który rano zamieścił na pierwszej stronie informację o tym, że transatlantyk uderzył w górę lodową i zatonął, podając godzinę ostatniego kontaktu z jednostką. Inni wydawcy pisali ostrożnie. Nagłówki nie krzyczały o zatonięciu. Nikt bowiem nie chciał ryzykować utraty reputacji, ogłaszając, iż Titanic poszedł na dno, bez potwierdzenia informacji. Ale w Times najważniejsze decyzje podejmował wówczas Carr Van Anda, legendarny redaktor naczelny gazety. I to on polecił drukować historyczny dziś tekst. Dla Van Andy przerwana komunikacja z jednostką była niezaprzeczalnym sygnałem, że stało się najgorsze.
Zatonięcie Titanica, historia, która fascynuje
Przeczytałam na temat zatonięcia Titanica kilka książek. Oglądałam filmy dokumentalne a także odwiedziłam Halifax, kanadyjskie miasto portowe, do którego po katastrofie Titanica przetransportowano ciała ofiar tragedii. Dziś napiszę Ci parę słów o Halifaksie, z którego wyruszyły statki na pomoc, choć pomagać nie było już komu. W Halifaksie znajduje się jedno z muzeów z rzeczami pochodzącymi z tego „niezatapialnego” transatlantyku. Zwiedzałam je przy okazji setnej rocznicy zatonięcia Titanica i zaraz zobaczysz, co jest w nim prezentowane.
Zatonięcie Titanica, kolekcja muzeum
Każdego, kto spodziewa się bogatej kolekcji rzeczy, które zostały po Titanicu spotka rozczarowanie w Maritime Museum of the Atlantic. Rzeczy jest w sumie niewiele. Więcej tu plansz i zdjęć, niż samych pamiątek. Powiedziałabym, że to jakieś kilkanaście sztuk. Należy do nich między leżak z pokładu liniowca. Są dwie wersje, jeden to oryginał za szybą, drugi to replika, na której można usiąść i zrobić sobie zdjęcie. I niestety są ludzie, którzy robią sobie zdjęcia na replice leżaka, kecz osobiście tego nie pochwalam. Zatonięcie Titanica nie jest dobrym tematem do fotek z uśmiechem na twarzy.
Najważniejszym eksponatem kolekcji Maritime Museum są maleńkie buty. Buty, o których przez blisko sto lat mówiło się, że należały do bezimiennego dziecka. Jego ciało wyłowiono razem z innymi ofiarami tragedii, ale nie udało się go wówczas zidentyfikować. Latami było to „Body No. 4” albo „Unknown Child”. W 2011 roku eksperci ogłosili, że to Sidney Leslie Goodwin, Brytyjczyk, który miał 19 miesięcy, gdy Titanic zatonął.
Kolejne miejsce, przy którym turyści robią sobie sesje zdjęciowe, to sporych rozmiarów czarno-biała fotografia przedstawiająca fragment pokładu dla pasażerów podróżujących pierwszą klasą. To słynne, drewniane, bogato zdobione schody. Zapewne pamiętasz tę scenę z „Titanica” Jamesa Camerona, gdy filmowa Rose schodziła po schodach do Jacka. Jack nie miał już na sobie łachmanów tylko elegancki smoking (pożyczony) i pocałował ją w rękę jak prawdziwy dżentelmen. I takie obrazki chcę mieć przed oczami a nie to co widziałam w muzeum, czyli jakąś kobitę w czerwonym swetrze, starych dżinsach i adidasach, która wygina się do aparatu, bo tak jej każe mąż…
Zatonięcie Titanica, cmentarz
W Halifaksie, na trzech cmentarzach pochowanych jest w sumie 150 ofiar katastrofy Titanica. Najwięcej, bo 121 leży na Fairview Lawn Cemetery. Większość ludzi została upamiętniona prostym nagrobkiem, które ułożone są w taki sposób, że tworzą dziób statku. Wiele płyt nie ma nazwisk, do dziś nie wiadomo kto tam leży. Każda ma za to numer. Nadawano je w kolejności wyciągania ofiar z wody. Za nagrobki zapłaciła firma White Star Line, do której należał Titanic. Za te większe i bardziej okazałe, rodziny ofiar wykładały już z własnej kieszeni.
Zatonięcie Titanica. Film
Na cmentarzu, wśród 121 wspomnianych nagrobków, znajduje się jeden bardzo charakterystyczny, z nazwiskiem J. Dawson (tak nazywał się filmowy Jack z „Titanica” Jamesa Camerona). Spotkana na cmentarzu przewodniczka mówiła, że gdy film wszedł na ekrany kin, to lokalne nastolatki okupowały mogiłę myśląc, że to TEN Jack. Ustawiały przy niej misie, płakały, pisały wiersze. W rzeczywistości mężczyzna, który zginął miał na imię Joseph a nie Jack. Jednak według słów przewodniczki, James Cameron był w Halifaksie, przeglądał tamtejsze archiwa i nadał bohaterowi swojego filmu prawdziwe nazwisko z listy, zmienił tylko imię.
Niedaleko Maritime Museum of Atlantic znajduje się niepozorny, drewniany budynek. Mieści się w nim mała fabryka, w której wyrabia się kryształy i można popatrzeć przez szybę jak wygląda proces produkcji. Fabryka połączona jest ze sklepem. Nova Scotian Crystal, bo tak nazywa się ta firma oferuje również szkoło z kolekcji o nazwie Titanic. Są to kieliszki, wazony czy miski ze wzorkiem inspirowanym tym, który znajdował się na kloszach lamp w kabinach pierwszej klasy feralnego liniowca. Nie są to repliki szkła z Titanica. Tu chodzi wyłącznie o wzorek. To drogie rzeczy, bo wyrabiane ręcznie. Ceny zaczynają się od kilkudziesięciu dolarów za sztukę. Większe przedmioty takie jak misy czy zestawy typu karafka i dwa kieliszki kosztują kilkaset dolarów.
Jeśli ciekawi Cię Titanic, to może zainteresują Cię również te teksty:
Aż mnie dreszcze przeszły jak to przeczytałam… smutna historia…
Bardzo smutna i człowiek jest trochę przytłoczony w Halifaksie, nie zmienia to jednak faktu, że opowieści kryjące się za katastrofą Titanica są bardzo ciekawe.
Oj tak, ja bardzo lubię takie ciekawostki tak samo jak ten film. Oglądam go za każdym razem jak leci w tv. i zawsze ryczę na końcu.