10 kwietnia 1912 roku Titanic wyruszył w swój dziewiczy rejs z Southampton do Nowego Jorku. Wszyscy wiemy co było dalej. Przy okazji setnej rocznicy katastrofy w National Geographic Museum w Waszyngtonie przygotowano wystawę, w której historia miesza się z filmem. Nie znalazły się na niej eksponatów pochodzących z wraku. Było za to sporo plansz z opisami, kilka plazm, na których wyświetlano krótkie filmy dokumentalne na temat zatonięcia liniowca oraz fragmenty kinowego hitu „Titanic” z 1997 roku. Do tego kilkumetrowy model statku plus szalupa ratunkowa, która „zagrała” w filmie Jamesa Camerona.
Titanic fascynował mnie od dawna. Pamiętam, że kiedyś, chyba jeszcze w latach 90-tych, była w radiu Zet taka audycja, która nazywała się Nautilus. Jeden odcinek dotyczył Titanica. To, co wówczas płynęło z głośników, wydawało mi się szalenie ciekawe. Wtedy to było coś. Dziś wszystko jest w Wikipedii. Na zawołanie. Ale wówczas nie było internetu. Autor programu musiał pewnie pójść do biblioteki i wypożyczyć książkę żeby się przygotować. A może statek pasjonował go od dawna i miał to wszystko w głowie? Kto wie.
W czasie oglądania waszyngtońskiej wystawy pod znamiennym tytułem „Titanic: 100 Year Obsession” zdziwiła mnie ilość dzieci. Temat wydawał mi się za ciężki dla kilkulatków. W końcu to historia statku, który zatonął zabijając półtora tysiąca osób. Ale amerykańskie dzieci uczą się o tym ponoć w szkole. Piszę ponoć, bo tak powiedziała mi mała osóbka, lat siedem, której nie znam, a z którą rozmawiałam przez chwilę w muzeum. Obie stałyśmy przy gablocie z wielkim modelem Titanica. Ona zawołała „wow” i tak się zaczęła nasza krótka pogawędka. Próbowałam przypomnieć sobie czy sama kiedykolwiek uczyłam się o tym w szkole. Ale sądzę, że nie. W moich czasach nie było takich lekcji. Tu, w sklepie z pamiątkami w muzeum, można kupić nawet ilustrowane książeczki o Titanicu napisane z myślą o najmłodszych. O puzzlach czy drobnych gadżetach nawet nie wspominam.
Długość Titanica działa mi na wyobraźnię zwłaszcza, gdy porównuję statek do Monumentu Waszyngtona, który widzę każdego dnia. Monument na zdjęciu drugi od lewej. |
Replika stanowiska do wysyłania wiadomości. W ciągu pierwszych 36 godzin rejsu pasażerowie Titanica wysłali 250 telegramów. Płaciło się za każde słowo. |
Coś jest magicznego w tej nieszczęsnej historii Titanica, bo i moje dzieci są zainteresowane jego historią (8 i 12 lat). I to pomimo, że oglądały „ocenzurowaną” wersja filmu J. Camerona, oczywiście pod moim czujnym okiem. Może wynika to z faktu, że i rodzice mają fioła na punkcie tej historii. Zresztą swego czasu Discovery puszczała ciekawy dokument na temat prawdziwej przyczyny zatopienia wielkiego transatlantyka. I nie była to wbrew pozorom wina tylko samej góry lodowej.
Muszę przyznać, że film mnie popchnął do czytania książek o Titanicu, bardzo fascynowała mnie ta tragiczna historia. Cieszę się, że mogłam zobaczyć też Halifax.
taka ciekawostka (źródło National Geographic Chanel Polska)
najdroższy bilet pierwszej klasy na Titanica w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze kosztował niebagatelne 63 837 funtów
choć jak twierdzą niektórzy, większość biletów kosztowała tyle samo – życie
na amerykańskim kanale TV National Geographic są teraz ciekawe filmy dokumentalne m.in. o wyprawach Jamesa Camerona. Pewnie w Polsce też są lub będą.
W kwietniowym numerze National Geographic Polska jest artykuł poświęcony Titanicowi.
Podobno kilkadziesiat komputerow i chyba 2 lata zajelo aby zamienic film Titanic na 3D ktory
mozna zobaczyc w IMAX
jeszcze nie widziałam, ale wybieram się.