Lato za pasem, chcę Wam więc dziś pokazać jak wyglądają w Ameryce place zabaw, ale takie, które zaprojektowano z myślą o lecie i upałach. Dzieci jak wiadomo uwielbiają pluskać się w wodzie, woda jest zatem kwestią kluczową w tym pomyśle. W naszej domowej nomenklaturze nazywamy tego typu place wodnymi lub po prostu rzucamy hasło : idziemy na spryskiwacze? Nie będzie to chyba zaskoczenie, kiedy napiszę, że nasz czteroletni syn wodne place zabaw po prostu uwielbia.
Lato w Waszyngtonie jest upalne i zaczyna się zazwyczaj w maju. Oczywiście pogoda płata figle, w jednym roku jest cieplej niż w innym, ale początek maja to taki start, przygotowanie do sezonu. Sezon basenowy startuje w Memorial Day, czyli w ostatni poniedziałek maja, dlatego woda w basenach na świeżym powietrzu nalewana jest na początku miesiąca i zaczyna się grzać. W ostatni poniedziałek otwierają się nie tylko baseny, ale również rozpoczyna się sezon na spryskiwacze na placach zabaw dla dzieci.
Nie każdy amerykański plac zabaw jest oczywiście wyposażony w cuda, które chlapią wodą. Ale w mojej okolicy są cztery. Jeden w zasięgu nóg, dwa w zasięgu 10-15 minut jazdy rowerem, czwarty kilkanaście minut samochodem. Większość spryskiwaczy uruchamia się automatycznie, raz woda chlapie mocniej, raz słabiej, przez chwilę w ogóle nie leci. Jest też zawsze jeden „magiczny przycisk”, za pomocą którego dzieci mogą uruchomić same jedno z chlapiących urządzeń, co oczywiście robią z ochotą.
Jak wszędzie, na tego typu placach obowiązują zasady, czyli : odpowiedni strój, zakaz wspinania na urządzenia, specjalna pielucha do pływania dla dzieci, które jeszcze nie są za pan brat z tak zwanym treningiem czystości (ale z tą zasadą bywa różnie, niektóre biegają w zwykłych pieluchach, które od wody pęcznieją do monstrualnych rozmiarów). Tabliczki informują również, że na wodnych placach nie ma ratowników, i że obecność dorosłych opiekunów jest wymagana.
Wodne place zabaw są oczywiście darmowe i korzystać może z nich każdy. Kiedy upał jest niemiłosierny, pod kwiatkiem, który co jakiś czas robi chlup prosto na głowę, ustawiają się również dorośli i to z własnej woli:)
Jeśli takie place zabaw są również w Polsce, dasz mi znać gdzie? 😉 W moim rodzinnym Szczecinie na pewno nie ma.
Lodz, w Arturowku na pewno jest jeden taki:-)