Czerwonego dywanu jeszcze nie ma. Na trasie przemarszu gwiazd, które w niedzielę będą wspinać się po schodach do Kodak Theatre, gdzie odbędzie się oscarowa gala, stoi sobie spokojnie budka z akcesoriami do telefonów. Ci, którzy wzdłuż tych schodów mają swoje biznesy, też handlują jak co dzień. Teatr Kodaka jest bowiem częścią centrum handlowego i transakcje kupna – sprzedaży odbywają się tu jak zwykle.
Na centrum handlowym ciągle jeszcze jest napis Kodak Theatre, ale to prawdopodobnie ostatnie podrygi. Kilka dni temu ogłoszono, że producent sprzętu fotograficznego nie będzie już dłużej sponsorem Oscarów, więc kwestia usunięcia szyldu to pewnie dni a może i godziny. Robię więc historyczne fotki.
W pobliskich sklepach z pamiątkami Oscarów bez liku. Za niecałe 30 dolców do kupienia duże statuetki we wszelkich możliwych kategoriach poza filmowymi. Jak komuś szkoda trzech dyszek, może sobie kupić Oscarka, takiego malucha za kilka zielonych i nosić go przy kluczach.
Turyści chodzą wte i wewte, czytając nazwiska gwiazd umieszczone na chodniku przy hollywoodzkim bulwarze w Alei Sław albo przykładają swoje dłonie do odlewów dłoni idoli przed Chińskim Teatrem. Batman, Supermen, kobieta kot albo inne postaci z filmu łaszą się do aparatów licząc na mały napiwek. Dzień jak co dzień, tylko turyści się zmieniają.
Poniżej trochę fotek z Fabryki Snów. Z Waszyngtonu do Los Angeles leci się prawie 6 godzin, różnica czasu wynosi 3 godziny ( między Polską a zachodnim wybrzeżem USA aż 9). Kalifornię kocham za pogodę oraz drzewka cytrynowe i pomarańczowe obsypane owocami zimą. Naprawdę świetnie to wygląda. Miłego oglądania!
Bo Kalifornii nie sposób nie kochać! Zapraszam na naszego kalifornijskiego "fan-pejcza" Zawsze w drodze lub na bloga not-bornintheusa.com