Dreamliner w środku

W środę wyleci ze Seattle, w czwartek wyląduje na warszawskim Okęciu. Oczywiście jest nowiutki, pachnący, ma ładne fotele i fajne, spore ekrany zamontowane w siedzeniach, które umilą pasażerom podróż za pomocą filmów, gier oraz książek cyfrowych. Ale nie miejcie złudzeń – jeśli kiedykolwiek zdarzy się Wam polecieć LOT-owskim Dreamlinerem w klasie ekonomicznej, to przygotujcie się na to, że miejsca na nogi będzie tyle samo co zawsze, czyli mało. Polski przewoźnik nie zamierza odstępować od ogólnoświatowego trendu pt. upchajmy do samolotu tyle ludzi, ile się da.

Jeśli stać Was na lot biznes klasą, albo nazbieracie w końcu miliard punktów, to czeka Was całkiem przyjemna podróż, na rozkładanym fotelu, na którym można się swobodnie położyć. Do tego duży ekran z rozrywkami plus lepsze jedzenie i darmowe drinki.

Na pewno jednak wszystkim będzie podróżować się przyjemniej (niezależnie od klasy), bo w Dreamlinerze ma być dużo ciszej. Poza tym w samolocie jest lepsza klimatyzacja a przez to powietrze nie tak suche. No i uszy mają się nie zatykać (ale to ma związek z ciśnieniem w kabinie).

Najnowszy samolot Polskich Linii Lotniczych LOT ma od stycznia latać na trasie Warszawa-Chicago. Wsiadając – udawajcie, że się znacie, czyli nie majstrujcie za dużo przy oknie (większym niż dotychczas). Nie ma już plastikowej kurtynki, którą zasuwa się od góry do dołu. W Dreamlinerze pod oknem jest przycisk, który elektronicznie reguluje stopień zaciemnienia. Jeśli wybierzecie poziom ostatniej kropki, zrobicie sobie najciemniej jak się da. Aha, nie wpadajcie w panikę i nie naciskajcie nerwowo na przycisk, jeśli nadal będzie dość jasno. Potrzeba około trzech minut żeby okno zaciemniło się maksymalnie. Jeśli nagle samo zrobi się ciemne, też nie walczcie. Personel pokładowy może bowiem zdalnie przyciemnić okna w całym samolocie.

klasa biznes

w klasie ekonomicznej

w klasie premium

w klasie biznes