Polityka, pieniądze, religia i sex czyli o tym w Ameryce nie rozmawiamy

by Lidia Krawczuk
w Ameryce nie rozmawia się o pieniądzach

Jakiś czas temu umówiłam się z moją polską znajomą w muzeum w Waszyngtonie. Chciałyśmy po prostu się spotkać, trochę pogadać, zjeść razem lunch a przy okazji rzucić okiem na jedną wystawę.
-Skąd jesteście? – zapytał człowiek, który sprawdzał nam bilety przy wejściu słysząc, że rozmawiamy po polsku.
Przez chwilę gawędziliśmy we trójkę o leśniczym i o niczym. Człowiek wziął nas za turystki, które przyjechały zwiedzać Waszyngton a my nie wyprowadzałyśmy go z błędu. Kiedy odchodziłyśmy już od stanowiska, przy którym stał, rzucił na odchodne :
-Czy jak będziecie wracać do Polski, możecie zabrać Trumpa ze sobą?
I głośno się roześmiał zadowolony ze swojego żartu.

Byłam oszołomiona

Nie spotkałam się bowiem nigdy z sytuacją, żeby pracownik jakiejkolwiek instytucji w USA w tak jawny sposób manifestował swoje poglądy polityczne w trakcie wykonywania obowiązków. Amerykanie o pewnych rzeczach bowiem otwarcie nie rozmawiają a jedną z nich jest polityka. Oczywiście wypowiedzą się w zaufanym gronie, dadzą upust swojemu zadowoleniu lub nie, ale raczej obnosić się z poglądami nie będą na neutralnym lub mało znajomym gruncie. Z drugiej strony jednak przed wyborami, niektórzy Amerykanie umieszczają na terenie swoich posesji tabliczki z nazwiskiem popieranego przez siebie kandydata. Tu, w Waszyngtonie, zauważyłam nawet taką tendencję, że jak już pojawia się polityczny wątek, to mówią trochę półgębkiem, świdrując oczami na boki, czy nikt przypadkiem z boku nie słucha (ale być może to subiektywne odczucie).



Polityka, pieniądze, religia i sex, o tym w Ameryce się nie rozmawia

Świńskie i pieprzne żarty, które były na porządku dziennym w Polsce, w USA nie wchodzą w grę. Gość, który pozwoliłby sobie na tego typu zaczepki lub komentarze, zostałby w Ameryce pozwany o molestowanie seksualne. I działa to w obie strony. Każdy musi się pilnować. Moja znajoma, która pracowała swojego czasu w dużej, amerykańskiej instytucji dostała od swojego szefa maila z upomnieniem, by nie stawała zbyt blisko podczas rozmowy. Szef czuł się niekomfortowo, ponieważ w jego opinii naruszała przestrzeń osobistą. Szef nie powiedział jej wprost, tylko przysłał notatkę.

Shutdown i rozmowy o tym co wolno a co nie

Co kilka lat cała Ameryka żyje czymś, co nazywa się po angielsku shutdown. Jest to termin określający stan, w którym jednostki finansowane z publicznych pieniędzy nie mają środków na dalszą działalność, z powodu nieuchwalenia na czas ustawy budżetowej. Z braku finansowania, po prostu zamyka się te instytucje a większość ludzi w nich pracujących wysyła do domu i każe czekać aż kongres się dogada i przegłosuje ustawę. Czasem shutdown trwa ileś godzin a czasem ileś dni. W tym okresie pracownicy sektora publicznego nie otrzymują wynagrodzeń.

Podczas jednego z shutdown byłam u fryzjera

A u fryzjera jak wiadomo dużo się można dowiedzieć, choć muszę przyznać, że amerykańskie panie zajmujące się włosami są bardziej powściągliwe w rozmowach niż Polki. Jednak niektóre dziewczyny lubią pogadać a ja bardzo chętnie w to wchodzę, mało tego, często te rozmowy inicjuję, ponieważ dla mnie to zawsze okazja żeby dowiedzieć się czegoś o Ameryce od kogoś spoza mojego środowiska.
-Czy teraz w czasie shutdown macie więcej klientów, bo wszyscy mają wolne? – spytałam.
-Nie, wręcz odwrotnie, ludzie muszą oszczędzać, bo nie wiedzą kiedy znowu zaczną dostawać pieniądze – odparła.
Zapytałam co myśli o sytuacji a ona ściszyła głos i powiedziała tylko :
-It’s crazy. Po czym dodała : Ale o polityce tu nie rozmawiamy – dając mi do zrozumienia, że komentarz pt. „to szaleństwo” musi mi wystarczyć.

Rozmowa z dziewczyną, która zajmowała się moimi włosami uświadomiła mi, że w Ameryce nawet w niektórych salonach fryzjerskich obowiązują reguły dotyczącego tego na jakie tematy rozmawiać z klientem a na jakie nie. Zapytałam jej wprost, czy jest zakaz. Odparła, że nie, ale powiedziała, że było szkolenie, podczas którego uczulano pracowników, by pewnych tematów z osobami siedzącymi na fotelach fryzjerskich po prostu nie poruszać.

Amerykanie mają łatkę miłych i uprzejmych ludzi, z przyklejonym do twarzy uśmiechem. Ale jeśli poczyta się w internecie komentarze pod postami dotyczącymi polityki, to uwierz mi, że potrafią obrzucać się błotem tak samo jak Polacy a obecny prezydent wywołuje u nich tak samo skrajne emocje jak w Polsce program 500 plus albo partia rządząca. Słowem polityka podgrzewa wszędzie emocje, lecz nie wszędzie ludzie tak otwarcie o niej dyskutują twarzą w twarz.

W Ameryce się nie rozmawia o pieniądzach

Gdzie się podziały ozdoby świąteczne?

Jakieś cztery lata temu przed Bożym Narodzeniem Pan X i ja zaważyliśmy, że w lobby budynku, w którym mieszkamy nie ma ozdób świątecznych. Przywykliśmy do tego, że zaraz po Święcie Dziękczynienia na pierwszym piętrze, czyli tam gdzie znajdują się skrzynki pocztowe i recepcja ustawiano choinki z bombkami, druciane, podświetlane renifery, które ruszały głowami a na ścianach wieszano ozdobne stroiki. Tym razem niczego takiego nie było. Rok później znów powtórzyła się ta sytuacja.
-Dlaczego zrezygnowano z ozdób świątecznych w lobby? – spytaliśmy pewnego dnia jedną z pracujących w budynku osób.
-Bo część mieszkańców ich sobie nie życzy, dlatego, że to nie ich święta i nie ich religia – usłyszeliśmy (ale było to powiedziane półgębkiem, żeby nikt przechodzący nie usłyszał).

Znów byłam oszołomiona. Menadżer budynku najwyraźniej uległ presji i podjął taką decyzję, mimo, iż przez lata ozdoby w budynku były. Menadżer zachował się dokładnie tak jak Starbucks w 2015 roku, który usunął ze świątecznej wersji papierowego kubka elementy charakterystyczne dla tego okresu. Wygrały polityczna poprawność i kalkulacja. Uznano zapewne, że pójdzie więcej kawy w kubku, który nie będzie krzyczał wprost „Boże Narodzenie!”. Nie było więc żadnych gwiazdek, śnieżynek, prezentów czy Mikołaja, które pojawiały się na papierowych kubkach w sezonie świątecznym od lat. Kubek z 2015 roku zmienił jedynie kolor. Na czerwony. Internet kipiał ze złości a sprawa zagościła na łamach największych amerykańskich tytułów : w New York Times, Washington Post, w CNN i wielu innych.

Bojkot baru kawowego sugerował nawet Donald Trump

Obecny prezydent był wówczas w czasie kampanii i jemu również nie podobało się, że na kubku nie ma napisu „Merry Christmas”. Rok później Starbucks wrócił do świątecznych wzorów, lecz napisu „Merry Christmas” czyli „Wesołego Bożego Narodzenia” na kubku nie umieścił. Niektórzy, po kolejnej internetowej awanturze, kupując kawę w barze przedstawiali się więc jako „Merry Christmas” i takie imię pisano im na kubku, gdy składali zamówienie. Jak dotąd Merry Christmas nie powróciło na kubki ale ozdoby w naszym budynku tak.

Religia, o nią lepiej w Ameryce  nie pytać, ponieważ może oznaczać kłopoty

-Jakie kłopoty? – zapytasz.
To jak z polityką. Obnosisz się z poglądami, dyskutujesz otwarcie na polityczne tematy, ustawiasz się od razu w pozycji do zaszufladkowania. Ktoś może nawet zmienić zdanie na Twój temat, bo masz takie a nie inne poglądy. Podobnie jest z religią. Dyskusje na tematy religijne mogą prowadzić dokładnie do tego samego, możesz zostać uznany za człowieka, który dyskryminuje innych z powodu przekonań czy wyznania. Możesz dostać etykietkę, że jesteś crazy.

Pieniądze, czyli ile zarabiasz?

Stara, obowiązująca w Ameryce zasada mówi tak : Udawaj, że masz pieniądze, jeśli ich nie masz. Udawaj, że ich nie masz, jeśli je masz. I nigdy nie rozmawiaj o nich otwarcie.
Kiedy pomyślę o tym czy ja sama mówię o pieniądzach otwarcie, to odpowiedź jest krótka : nie. Nie wiem ile zarabiają moi znajomi, nigdy nikogo o to nie pytałam. Jeśli znam wysokość cudzych zarobków, to tylko dlatego, że ktoś sam mi powiedział. Mogę zapytać o koszty związane z jakimś przedsięwzięciem typu cena biletu lotniczego czy noclegu w danym miejscu, bo na przykład sama bym chciała tam się wybrać, mogę zapytać o koszt jakiejś usługi, na którą być może sama miałabym ochotę. Ale nigdy nikogo nie zapytałam ile dostaje pieniędzy za wykonywaną pracę. Czy jestem ciekawa? Czasem pewnie tak. Ale takie pytanie jest już dla mnie pewnym przekroczeniem granicy. Nie chcę by ktoś mnie o to pytał, więc sama też tego nie robię. Niedawno dowiedziałam się, że w Ameryce pytanie o wysokość opłacanego miesięcznie czynszu też może uchodzić za nietakt. Wysokość czynszu mówi bowiem dużo o osobistych finansach.

Na początku tego lata Brooke Baldwin, która ma swój codzienny program w CNN ogłosiła na antenie, że na liście stu najlepiej zarabiających sportowców na świecie nie ma żadnej kobiety. Dziennikarka nawiązała tym przykładem do toczącej się od jakiegoś czasu w USA dyskusji na temat nierówności płac ze względu na płeć i przeszła do wątku dotyczącego zarobków. Brooke Baldwin zwierzyła się widzom, że ostatnio powiedziała swojej przyjaciółce ile dokładnie zarabia w telewizji. Mówiła, że początkowo nie czuła się z tym komfortowo, powtarzała o tabu w okół pieniędzy i pensji, przekonując, że jednak podzieliła się z przyjaciółką tą informacją po to, żeby ta, gdy przyjdzie jej czas na negocjowanie nowego kontraktu była wyposażona w konkretne liczby. Ale Brooke Baldwin z widzami na temat wysokości własnego kontaktu już się nie podzieliła.

Amerykańska wealth psycholgist Kathleen Burns Kingsbury czyli psycholog, która specjalizuje się w zagadnieniach związanych z bogactwem twierdzi, że prawie połowa Amerykanów jest zdania, iż najtrudniejszym do rozmów tematem z innymi są osobiste finanse. Ludzie już wolą rozmawiać o śmierci, polityce albo religii niż o pieniądzach – podkreśla dodając, że robią błąd, ponieważ ukrywając swoją prawdziwą sytuację finansową nie otwierają się na potencjalne możliwości zmiany.
Trudno się z tym nie zgodzić, ale wszyscy wiemy, że czasem po prostu ciężko powiedzieć : Hej, nie mam kasy i nie potrafię jej zarobić, zwłaszcza, że dziś internet jest wytapetowany tymi wszystkimi frazesami pt. możesz mieć w życiu co chcesz, być kim chcesz, robić co chcesz i osiągnąć co chcesz. Lepiej być przecież człowiekiem sukcesu, prawda?

A Tobie o czym najtrudniej mówić? Polityce, religii czy finansach?

Sprawdź także

Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Joanna
Joanna
4 lat temu

Jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one. Narody Słowiańskie są bardziej niepokorne, ułańskie dusze. Jurko Bohun choć to postać literacka oddaje naszą niepokorę i niezależność w przeciwieństwie do amerykańskiej zachowawczości. Taka postawa chyba jest bardziej przewidywalna i wiadomo czego się spodziewać niż zakamuflowane opinie.

1
0
Podziel się ze mną swoimi spostrzeżeniami, napisz komentarz.x