Czerwona kokardka tfu, tfu, tfu. Czyli polskie zabobony

by Lidia Krawczuk
polskie zabobony

-A czerwona kokardka jest?
-Nie ma.
-To trzeba przywiązać! Ja mojemu nie przywiązałam, taka jedna spojrzała i nie spał dziewięć miesięcy!

Pan X i ja siedzieliśmy w kuchni. W Polsce. Pan X dopiero co wrócił z pobliskiego spożywczaka, w którym kupił coś na śniadanie i opowiadał mi o tym, co wydarzyło się przy kasie, podczas płacenia. Towarzyszył mu nasz trzymiesięczny syn, który leżał sobie w tym czasie grzecznie w wózku. Kasjerka uznała, że musi ostrzec Pana X, że jeżeli nie zawiąże czerwonej wstążeczki, to mogą być z tego kłopoty.


-Trzeba zawiązać – mówiła, skanując nie wiem już, które opakowanie kabanosów.
-Eeeee, zabobony, ja w to nie wierzę – machnął ręką Pan X.
-Trzeba w coś wierzyć – odezwał się na to lokalny żulek, który już stał przy kasie z piwkiem mimo, iż było dopiero po ósmej rano. Kokardka musi być – dodał.

Pan X wrócił do domu nieco skołowany.
-Przecież nie będziemy wiązać czerwonej kokardki – powiedział.
-Daj spokój – skwitowałam krótko.

Nie dawało nam to jednak spokoju. Kilka godzin później spędzaliśmy popołudnie po polsku. Na działce. Był niejeden wujek, była niejedna ciocia, niejedna babcia, był jeden dziadek i jedna prababcia.
-Czy przy wózku powinna być czerwona kokardka? – zagaił Pan X.
-Kokardka być powinna – usłyszeliśmy.
-Zabobony – odparł na to Pan X.
-Kokardka powinna być – ktoś powiedział ponownie.

Doszliśmy do wniosku, że nie damy się zwariować. W końcu zanim przyjechaliśmy z dzieckiem do Polski, kręciliśmy się po Waszyngtonie z niemowlakiem, słysząc ciągle od obcych ludzi, że nasz syn jest albo piękny, albo śliczny, albo słodki albo nie wiem już jaki. W windzie pochylali się nad nim jacyś ludzie, by powiedzieć „hi”, zapytać nas jak ma na imię i jak się ma. Tak samo było w sklepach czy kawiarnianych ogródkach. To było z czystej sympatii a nie z powodu złych intencji. Po prostu w tutejszej kulturze ludzie tak się zachowują. Pochylają się nad niemowlakiem i się do niego uśmiechają, nie po to żeby rzucać CZARY ale po to, by mu powiedzieć wesołe „cześć”.

W Polsce to się nie zdarzyło podczas trzytygodniowego pobytu. W Polsce obcy ludzie wpatrywali się w dziecko, ale nic nie mówili. W Ameryce, gdy idę z wózkiem i mijam obcą osobę z wózkiem, natychmiast wymieniamy uśmiechy i mówimy „hi”, choć się nie znamy. Próbowałam tego samego w Polsce, ale jedna czy druga mama zmroziła mnie wzrokiem. Zaniechałam prób. Znajomy wytłumaczył mi, że źle robię. Że nie trzeba się zniechęcać tylko próbować dalej, bo w końcu na pewno znajdzie się osoba, która odpowie tym samym. Z pewnością miał rację.
Będąc w Polsce często mam jednak takie odczucie, że nad Wisłą dziś jest WSZYSTKO, ale mijani na ulicach ludzie są często smutni i posępni. Szkoda.

(tekst powstał w 2013 roku, został opublikowany na blogu ponownie z okazji przypadającego 1 czerwca Dnia Dziecka).

 

MOJA KSIĄŻKA AMERYKA I MY

Sięgnij po książkę, którą napisałam wspólnie z mężem. Klikając w zdjęcie, pobierzesz bezpłatny rozdział. 

 

Sprawdź także

Subscribe
Powiadom o
guest
8 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Wacek Barnak
Wacek Barnak
4 lat temu

Sami nadajemy znaczenie wszystkiemu. Jezeli bedziemy wierzyc ze spojrzenie obcej osoby bedzie mialo wplyw na moje dziecko, to tak bedzie. Rodakom w kraju polecalbym wiecej wiary. Ale wiary w siebie i swoja stworcza moc, a nie w zabobony (cokolwiek mialoby to oznaczac). W stu procentach sie zgadzam z Toba. Jestem w Polsce co roku od wielu lat i tym co irytuje mnie najbardziej to naburmuszonosc i aroganckosc. O slowie „przepraszam”, gdy ktos zawadzi mnie ramieniem przechodzac obok, nie wspomne…. Pozdrowienia!

monroma
9 lat temu

A ja myślę, że nie ma się czym przejmować. Miałyście czerwone majtki na maturze? A niebieską podwiązkę w dniu ślubu? Itp. rzeczy mają miejsce, więc czemu nie kokardka 😀A co do spojrzeń to potwierdzam, u nas to dziwnie się do kogoś obcego uśmiechnąć albo zagadnąć, ale nie dziwmy się, każdy naród jest jakiś. Ważne, że sa takie czasy, że w każdej chwili możemy zmienić swoje miejsce zamieszkania, jeśli nam się nie podoba 😉A co do nachylania się obcych osób nad dzieckiem to ja bym była ostrożna chociażby ze względów higieniczno – medycznych, żeby jakiś &#39obcy&#39 zaraził mi dziecko! Szczelnie zakryć… Czytaj więcej »

Rafał Garus
9 lat temu

Czerwona kokardka czy wstążka to zabobon niewarty wiary(tym bardziej jeśli są Państwo wierzący). Lepiej jest kupić coś dla dziecka – coś typu medalik lub zwykły obrazek. Jeszcze raz powtórzę dla mnie jako wierzącego są to rzeczywiście bzdurne zabobony(tak jak zresztą powiedział Pan X). Nie dajcie się zwariować. A swoją drogą lubię uśmiechnąć się do dziecka w wózku. Spotkałem się też z czynieniem znaku krzyża na czole dziecka. Pozdrawiam.

BasiaB
9 lat temu

Ja zawiązałam na wszelkie wypadek.ładnie wyglądała przy wózku ot co:)
Pozdrawiam gorąco
Basia http://wyzwania-losu.blogspot.it

Anonimowy
Anonimowy
9 lat temu

Jak zwykle ciekawy reportaz. Wlasnie wrocilam z PL, z Gdanska/Sopot i moje obserwacje byly wyjatkowo pozytywne, najlepsze od czasu emigracji 30lat temu. Ludzie zyczliwi, usmiechnieci…szok dla mnie. Czy to ma zwiazek z rejonem Polski, czy z faktem ze wielu radosnych turystow? Nigdy nie slyszalam o czerwonej kokardzie?!
Moje wrazenia yly tak pozytywne ze zaczelam sie zastanawiac dlaczego mlode pokolenie emigruje. Twoja relacja troche mi odpowiedziala na moje pytanie.
Amcapol

Anonimowy
Anonimowy
9 lat temu

Buhaha…kokardka musi być…

Anonimowy
Anonimowy
9 lat temu

nie sposob sie nie zgodzic:(

Anonimowy
Anonimowy
9 lat temu

niestety, Polska czasem jawi sie jako ciemnogrod. przykre..

8
0
Podziel się ze mną swoimi spostrzeżeniami, napisz komentarz.x