Kiedyś, dawno temu wydawało mi się, że najlepszą pracą na świecie jest praca w NASA. Najlepiej w Centrum Kontroli Lotów Kosmicznych w Houston (zwłaszcza po obejrzeniu filmu Apollo 13 gdzie padły słynne słowa Houston mamy problem). Siedząc w kinie uważałam, że po prostu nie ma lepszego zajęcia na świecie. Taka adrenalina! Ed Harris, który wcielił się w postać Gene Kranz’a (legendarnego dyrektora lotów) wbił mnie w fotel. To, co działo się w Centrum, pociągało mnie bardziej niż bycie astronautą.
Dość nieoczekiwanie (jak to w życiu bywa) zdarzyło mi się zobaczyć Centrum Kontroli Lotów Kosmicznych w Houston na własne oczy. Zrobiło to na mnie rzecz jasna ogromne wrażenie. Sam fakt, iż jestem w miejscu, które znałam z telewizji, bo pokazywano je przy okazji startów wahadłowców był wielkim przeżyciem. Ale o pracy w Centrum Kontroli Lotów Kosmicznych pomyślałam z rozczarowaniem : o kurczę, jaka nuda.
Zapewne przed startem i w trakcie jest tam bardzo ekscytująco (chwilowo Amerykanie nie latają w kosmos a bezzałogowe sondy to jednak nie to). Ale tak w ogóle? No cóż, dużo monitorów, komputerów, wykresów, siedzenia za biurkiem i patrzenia w jeden czy drugi ekran (tak to przynajmniej wyglądało). Mój entuzjazm ostygł. Pomyślałam nawet, że więcej adrenaliny mają tzw. zwykli kontrolerzy pracujący na wielkich lotniskach, w Nowym Jorku, Chicago, Waszyngtonie, gdziekolwiek niż w Centrum Kontroli Lotów Kosmicznych w Houston. Tam coś się dzieje non stop. Tu nie działo się nic. Jak w biurze, gdzie wszyscy sobie grzecznie siedzą w boksach i robią coś przy komputerach. Jednak sama wycieczka była bardzo ekscytująca i nigdy jej nie zapomnę. To było naprawdę przeżycie.
Amerykańska Agencja Kosmiczna nie ma w tej chwili żadnego statku, którym można by latać na Międzynarodową Stację ( o Księżycu nie wspominam, do Marsa nawet nie nawiążę) ale astronauci wciąż się szkolą, bo Amerykanie korzystają przecież z rosyjskich rakiet. W Houston widziałam pewne elementy treningu. Na zdjęciu poniżej widać makietę Międzynarodowej Stacji Kosmicznej umieszczoną w basenie. To tu astronauci przygotowują się do misji. Trening odbywa się pod wodą (chodzi o warunki zbliżone do stanu nieważkości). To chyba jednak większa adrenalina niż takie codzienne siedzenie za biurkiem w Centrum Kontroli Lotów Kosmicznych, gdy nie ma startów;)
Poniżej kilka zdjęć z Johnson Space Center w Houston, które można zwiedzać tak samo jak Kennedy Space Center na Florydzie.
Dziękuję. To jest to.
Proszę bardzo. Sama sobie przy okazji przypomniałam tę wycieczkę 😉
ZAZDROSZCZĘ !!!!
No więc powiem tak, nie dziwię się Wam, że chcielibyście pojechać, bo sama też bardzo chciałam. Jak wchodziłam na teren Johnson Space Center to miałam chyba wypieki;) Aczkolwiek wyprawa do samego centrum i zakup wersji podstawowej to nic specjalnego. W porównaniu z Kennedy Space Center wypada bardzo słabo. Trzeba kupić Level 9 Tour. W ramach wycieczki jest lunch, więc rozumiecie co to znaczy, że jecie sobie w bufecie NASA razem z tymi wszystkimi ludźmi, którzy na co dzień tam pracują… Nie w jakiejś knajpie dla turystów. Dla mnie to było coś. Wożą busem po różnych częściach naprawdę olbrzymiego terenu. Żeby… Czytaj więcej »
Chyba każdy chciałby tam pojechać 🙂
Gdyby tak jeszcze w gratisie dawali start wahadłowca (nawet nie mówię o tym, że wahadłowcem!)… Szkoda, że już przeszły na emeryturę…
Swoją drogą ciekawe, czy prędzej my wylądujemy na emeryturze, czy NASA skonstruuje nowe osobowe latające machiny 😉
Ja też chciałbym tam pojechać !!
Pisz sobie co chcesz, że nudno i takie tam, ale TEJ wycieczki to Ci najzwyczajniej w świecie ZAZDRASZCZAM!