W Ameryce to nie do pomyślenia

by Lidia Krawczuk
W Ameryce to nie do pomyślenia

-To jest wręcz niebywałe, w Ameryce to nie do pomyślenia – rzekł poirytowany Pan X, kiedy rano natknęłam się na niego leżącego bezwładnie na kanapie (powinien być poza domem). Był początek stycznia, od dwóch tygodni byliśmy w Polsce na naszym świątecznym urlopie, podczas którego raczyliśmy się głównie antybiotykami, walcząc z wirusem oraz ogólną niemocą. Dzień wcześniej Pan X zakomunikował, że z samego rana jedzie do Urzędu Miasta złożyć wniosek, ponieważ jego dowód osobisty miał wkrótce stracić ważność.
-O której zamierzasz jechać? – spytałam.
-Otwierają o 7.30, ja tam będę co najmniej pięć minut wcześniej – odparł.
-Nie możesz zrobić tego przez internet?

Pan X wyjaśnił, że nie ma zdjęcia, dodając, że był już w urzędzie po wniosek, ale – jak to ujął – trochę zarósł i nie chciał robić sobie fotki do nowego dowodu, na którym wyglądałby jak „nieogolony przestępca”. Na szczęście na terenie urzędu działa punkt foto, od ręki można zrobić zdjęcie do dokumentu, miła pani fotograf zapewniła, iż otwiera o 7.30, więc Pan X wszystko sobie zaplanował.

-Miałem numerek H1! – grzmiał następnego dnia – Byłem pierwszy!
Sprawy przyjęły jednak inny obrót i Pan X zamiast załatwionej sprawy miał guzik. Okazało się bowiem, iż w punkcie foto, który miał być czynny od 7.30 hulał wiatr i pani fotograf nie było.
-Nie mogłeś pojechać do Minifoto? (najbardziej znany w Szczecinie zakład fotograficzny).
-Byłem! Ale czynny od 10.00! – ciskał się Pan X, który zanim wsiadł do samochodu, poszedł do sekretariatu Urzędu Miasta w Szczecinie.

-Nie wiemy dlaczego zamknięte – rozłożyły bezradnie ręce pracujące tam panie – Ale tu w pobliżu jest drugi zakład, niech pan tam idzie – poradziły, próbując wcześniej zadzwonić do pani fotograf, która nie przyszła. Pani fotograf niestety nie odebrała.
Pobliski zakład fotograficzny też był zamknięty na cztery spusty. Pan X wrócił do punktu foto na terenie urzędu licząc, że może jednak – mimo poślizgu – zostanie otwarty. Pani fotograf jednak nie było. Było za to pełno innych ludzi chcących zrobić sobie zdjęcie.
-Jest chora – oznajmiła pani w sekretariacie, która w końcu się do niej dodzwoniła.

-W Ameryce to nie do pomyślenia! – powtórzył Pan X.

Rzeczywiście. Po pierwsze, Amerykanie nie biorą urlopów, ponieważ są pracoholikami. Jeśli się rozchorują (mówimy o przeziębieniu), też zazwyczaj pracują jak zwykle (o urlopach możesz przeczytać klikając w zaznaczony na granatowo tekst). Jeśli jednak zdarzyłaby się podobna sytuacja, na drzwiach od rana wisiałaby kartka z wyjaśnieniem.
Po drugie, w Ameryce zdjęcia do dokumentów robią na miejscu urzędnicy podczas składania wniosków. Urzędnicy pobierają również opłaty, co oznacza, że nie idzie się do jakiejś kasy. Jak już człowiek w końcu zobaczy swój numerek na monitorze, to wie, że załatwi sprawę od A do Z.

-Jeśli czegoś nie ma w Stanach, to znaczy, że tego nigdzie nie ma – mawiał swojego czasu pewien znajomy (ze skłonnością do przesady). To fakt, że w Stanach wszystkiego jest pełno, jest dużo promocji, obniżek i sklepów, w których non stop są przeceny. Jednak nieprawdą jest, że w Polsce – jak to twierdzą niektórzy – „nic nie ma”, bo w Polsce jest wszystko. Można sprzeczać się czy jest taka marka czy siaka, czy jest większy wybór czy mniejszy, ALE teraz jeśli czegoś potrzebujesz, to dostaniesz to również w Polsce, albo to sobie ściągniesz z każdego miejsca na świecie (inna kwestia „za ile”). Tak naprawdę największa różnica między Stanami a Polską to podejście do klienta i ogólnie szeroko pojętego biznesu.

Obsługa klienta w wielu miejscach w Polsce wciąż leży, jest ona tak bardzo nierówna, że jak człowiek po paru słabych razach trafi na pomocną i miłą osobę, to jest po prostu w szoku. W USA jest odwrotnie. W szoku człowiek jest wówczas, gdy trafi na gbura.
W biznesie też jest nierówno. Są w Polsce ludzie, którzy dawno zrozumieli, że powodzenie w prowadzeniu firmy wiąże się z wykonywaniem zleceń na czas, odpisywaniem na maile, odbieraniem telefonów i ogólnie pojętą elastycznością. Jest jednak wciąż masa „biznesmenów”, która robi wręcz odwrotnie. Niestety jest też masa klientów z wyjątkowo roszczeniową postawą, z przekonaniem „skoro płacę to mogę wymagać, wymyślać w nieskończoność w ramach ustalonej stawki, kompletnie nie szanować drugiej strony i zwlekać z płatnością w nieskończoność”. W Ameryce to nie do pomyślenia.

Sprawdź także

Subscribe
Powiadom o
guest
11 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Gosia Mackowiak
5 lat temu

O, ja też ze Szczecina i kiedy wymieniałam dowód, to szczęśliwie zastałam panią z punktu foto 🙂 Bardzo ciekawy blog. Czytam z przyjemnością 🙂

Lidia z amerykaija.pl

Dziękuję za miłe słowa i hej dziewczyno ze Szczecina ! 🙂 Pani z foto trochę pokpiła sprawę, ale weźmy to na karb chwilowej niedyspozycji 😉

Lech Galicki
Lech Galicki
6 lat temu

Jak zwykle świetny tekst. Dziękuję i gratuluję. Czy tekst o NASA jest w planach?

Lidia z amerykaija.pl
Reply to  Lech Galicki

Przyznam szczerze, że myślę o tym, tylko najlepiej lubię pisać od razu, bo potem umykają szczegóły. Akurat wtedy, gdy oglądałam Centrum Nasa na Florydzie miałam przerwę w pisaniu bloga. I tak sobie myślę, że może jednak wybiorę się tam jeszcze raz w tym roku i wtedy napiszę. Ale napisałam kiedyś o o NASA w Houston i podsyłam link :https://amerykaija.pl/centrum-kontroli-lotow-kosmicznych-w-houston/

Monika | Paris by Moni

A we Francji jest chyba gorzej niż w Polsce! Wszystko trwa długo, trzeba wysłać milion papierów, urzędnicy wprowadzają w błąd bo są niedouczeni. Koszmar. Amerykanie muszą być w szoku 🙂

Lidia z amerykaija.pl

W Ameryce pod tym względem jest naprawdę świetnie. Jak dla mnie procedury są uproszczone, choćby wymiana prawa jazdy, idziesz, wypełniasz krótki wniosek, urzędnik weryfikuje na miejscu, robi Ci zdjęcie, pobiera opłatę i pocztą dostajesz nowy dokument. Można to zrobić również przez internet. Ale Francja słynie przecież z tych swoich strajków 😉

Monika | Paris by Moni

Strajkow i administracji from hell 🙂

Beata Zatorska-Malkowski
Beata Zatorska-Malkowski
6 lat temu

Super temat chociaż wiadomo ze trochę nerwow kosztowalo to pana X…

Lidia z amerykaija.pl

Pan X naprawdę się zdenerwował. Oczywiście można powiedzieć „mógł załatwić to wcześniej a nie dzień przed wyjazdem”, ale to chyba nie o to chodzi 😉

Beata Zatorska-Malkowski
Beata Zatorska-Malkowski
6 lat temu

Pozdrawiam państwa serdecznie i dziekuje ze TU jesteście i robicie to co Nam wszytkim i Panstwu sprawia przyjemność ….

Lidia z amerykaija.pl

Na zdrowie 😉

11
0
Podziel się ze mną swoimi spostrzeżeniami, napisz komentarz.x